„Sprzedaj mi ten długopis.” – Wakacyjna Akademia Finansów dla Firm cz. III

Informacja jest towarem (…) można ją kupować, sprzedawać i wykorzystywać. (N. Geiman) Informacja i wiedza: oto dwie waluty, które nigdy nie wyjdą z mody. (D. Karpyshyn). Plus cała masa cytatów, których przesłanie można zamknąć w zdaniu – informacja to potęga. I co ciekawe, wręcz współcześnie niespotykane, nikt nie będzie tego podważał. Widać musi to być prawda.  Tę prawdę znał i Jordan Belfort. I myślicie, że świetnie sprzedawał informacje? Też, ale on je przede wszystkim tworzył! I dlatego był pierwszy, a mając takie miejsce był skazany na sukces.

W dzisiejszym „wykładzie” Wakacyjnej Akademii Finansów dla Firm zajmiemy się ambiwalencją, czyli sprzecznością uczuć. A konkretnie będziemy się brać za bary z obiektywną oceną negatywnego bohatera, którego nie sposób nie lubić.  Ale na początek lingwistyczny wybryk…

Czy wiecie, że w języku katalońskim sukces to „èxit”? Jedno skojarzenie, prawda? „Wyjście” z angielskiego. Taki był właśnie Jordan Belfort, główny bohater filmu „Wilk z Wall Street” – zawsze znajdował wyjście z sytuacji. Przymus ominięcia wszelkich przeszkód, konieczność wybrnięcia z każdej opresji sprawiły jednak, że za sposoby, którymi to osiągał pozostają moralnie wątpliwe. A może jednak należy docenić jego ekwilibrystykę, chociażby w aspekcie nierównej walki przedsiębiorca kontra państwo?  Decyzja nie będzie łatwa. Pokochać czy wykląć? Z pewnością utkniemy w tej rozterce.

Młody człowiek, który wie, czego chce – na plus. Człowiek, który zrobi wszystko, aby osiągnąć to czego chce – i plus nam się rozmywa. Człowiek, który bierze to, czego chce, a na dodatek do kategorii „czego” zalicza też ludzi – pojawia się minus. Daje ludziom to, czego chcą, pod warunkiem, że sam na tym zyska – tutaj plus i minus dadzą nam „0”. Ale ten bohater absolutnie nigdy nie działa w takiej temperaturze, ani nie wywołuje stanów neutralnych u widza. Jordan w świadomości odbiorcy nieustannie będzie balansował po sinusoidzie emocji: od podziwu, przez zachwyt, do zniesmaczenia, czy nawet oburzenia. Przekoloryzowane – diagnoza większości krytyków i znawcy biografii JB. Ale już niewielu spośród tych krytyków uznaje to za wadę filmu. I słusznie. Bowiem to nie tylko genialny przykład manipulowania opiniami odbiorców. To również doskonała ilustracja tego jak działa prążkowie, tak, ten bohater jest w praktyce tym, o czym w teorii mówił Sebastien Bohler w „Zachłannym mózgu” (pisaliśmy o tym tu) – jest człowiekiem ulegającym wszelkim pożądaniom bez względu na konsekwencje.

Jordan nie potrafił przestać „chcieć więcej”, nie rezygnował z żadnej przyjemności, żył na najwyższych obrotach. Jego biografia spokojnie może znaleźć się na półce „sporty ekstremalne”. Ale niestety absolutnie nie nadaje się nawet na wzmiankę do podręcznika „O cnotach niewieścich”. Choć trzeba przyznać, że Jordan był ich wielbicielem. Wielbicielem-praktykiem.

I teraz pytanie, czy umiemy z dystansem obejrzeć przerysowaną wizję korporacyjnego świata? Spróbujmy. Miarą tego czy zachowaliśmy dystans, będzie powstrzymanie się w trakcie oglądania od zwrotów „tak to na pewno nie było” i „dokładnie tak to wygląda”. Nielogiczne? Uprzedzaliśmy, dziś będzie o ambiwalencji.

Jaki bohater – taka historia o nim i takie wrażenia z jej odbioru. Wisienką na torcie jest narracja, to ona buduje cudowne napięcie pomiędzy wydarzeniami a refleksją o nich, to ona odpowiedzialna jest za sporą dawkę ironii, która przyprawia cały film.

To główny bohater opowiada o historii swojego sukcesu. Pewny siebie Jordan zdradza widzom receptę na sukces. Prowadzi nas po drodze, którą kroczył, a raczej, którą wspinał się na sam szczyt. Bez wątpienia możemy śledzić losy mężczyzny, który miał charyzmę. Potrafił zmotywować, potrafił sprzedać, potrafił ryzykować, potrafił oczarować. Był mistrzem opowieści. Tworzył historie, w które ludzie chcieli wierzyć i dlatego mu ufali, dlatego za nim podążali. Znał potęgę informacji. Znał ludzką psychikę? Wierzył, że wszyscy jesteśmy tacy sami, że pragniemy mieć najwięcej, być najlepsi, być przed innymi. Mierzył wszystkich swoją miarą, wszak był najdoskonalszym z praktyków „Zachłannego mózgu”.

Czy rzeczywiście tylko taka mieszanka zalet (wymieniliśmy nieliczne) gwarantuje sukces? Czy o wspięciu się na sam szczyt decyduje charyzma, a jej brak przekreśla możliwość spełnienia marzeń? Czy rzeczywiście wszystko zależy od nas?

Praca domowa ? – odpowiedzcie na te pytania na podstawie filmu „Wilk z Wall Street” uwzględniając wymowę ostatniej sceny.

 

Podziel się