Sądny dzień dla banków nastał

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – przywołany tu cytat z „Samych swoich” byłby w sam raz odzwierciedleniem newsów z wypowiedziami bankowych lobbystów, jakie pojawiły się dziś w mainstreamowych mediach po ogłoszeniu frankowego werdyktu przez TSUE.

Ale po kolei. Wyważoną i obiektywną informację o wydarzeniu przedstawił PB w artykule o znamiennym tytule „TSUE stanął po stronie frankowiczów”, z którego krótki cytat: „Bankom nie należy się żadne dodatkowe wynagrodzenie w przypadku unieważnienia umowy kredytu, a sądy powinny dawać konsumentom zabezpieczenia pozwalające na niepłacenie rat, uznał unijny trybunał.” Zachęcamy do lektury całości.

Trudno było spodziewać się innego stanowiska TSUE wobec komunikatu jego rzecznika sprzed kilku miesięcy, więc giełda zignorowała news. A jednak bankowcy dziś na kilku spotkaniach z mediami mieli nosy na kwintę. Cóż, nie ma się co dziwić, bowiem przepadła szansa na kontynuację golenia hipotecznych kredytobiorców do skóry i osiągania z tego tytułu miliardowych zysków, którymi byli przez wiele lat karmieni akcjonariusze: „…w I kwartale 2023 r. suma zysków dziesięciu giełdowych banków wyniosła ponad 6,9 mld zł wobec niespełna 5,5 mld zł w I kw. i 6,48 mld w IV kw. 2022 r. Skumulowane zyski były więc o 32,3 proc. większe rok do roku i o 6,7 proc. lepsze kw./kw”.

Chciałoby się powiedzieć: „sprawiedliwości stało się zadość”, na co bankierzy powinni posypać popiół na głowy i wziąć się za zaproponowanie dobrych i sprawiedliwych warunków ugód, żeby szybko i z twarzą wyjść z kryzysu i podjąć próbę odzyskania choćby odrobiny zaufania (o to, czy banki zasługują na nasze zaufanie pisaliśmy wiele razy, choćby tu: „A w bankach i kasynach orkiestra wciąż gra”). Ale gdzie tam! Pojawiła się cała litania domniemanych skutków jakże nieodpowiedzialnego i nieprzemyślanego przez TSUE wyroku, jak choćby ustami prezesa ZBP: „dalsza akcja kredytowa ze względu na ryzyko podważania ważności umów pozostaje pod znakiem zapytania”, wyrok „zmniejszy możliwości finansowania przedsiębiorstw przez banki”, koszt dla banków „będzie ogromnym ciosem w możliwości finansowania gospodarki przez banki i będzie poniesiony częściowo przez wszystkich klientów banków”.

W sukurs ZBP przyszedł niezawodnie banki adorujący KNF: „Erozja kapitałów banków, jaka dokona się w związku z tym rozstrzygnięciem będzie miała jednak negatywny wpływ na zdolność banków do dalszego finansowania potrzeb mieszkaniowych polskich gospodarstw domowych a także całej gospodarki…” Czy to nie brzmi jak szantaż? Czy aby w KNF doczytano przed napisaniem cytowanego powyżej zdania pkt 80 wyroku: „Nie może go również podważyć argumentacja Banku M. i Przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego (Polska), zgodnie z którą stabilność rynków finansowych byłaby zagrożona, gdyby banki nie mogły żądać od konsumentów takiej rekompensaty.”, co w sposób „jak do labradora” tłumaczy komunikat prasowy TSUE: „Ponadto Trybunał stwierdził, że argument dotyczący stabilności rynków finansowych nie ma znaczenia w ramach wykładni dyrektywy, która ma na celu ochronę konsumentów. Przedsiębiorcy (tu: banki, przyp. PW) nie mogą obchodzić celów realizowanych przez dyrektywę ze względu na zachowanie stabilności rynków finansowych. Do instytucji bankowych należy bowiem organizacja działalności w sposób zgodny z tą dyrektywą.” Dla ciekawych cały tekst wyroku tu.

Przy okazji – od dawna zastanawiamy się, czy KNF nie myli nadzoru nad bankami z lobbingiem na ich rzecz.

Z dalszych pokrętnych wypowiedzi bankowego lobby wynika, że cała nadzieja w…sądach, ale tym razem polskich: „Sądy polskie muszą znaleźć jakąś formułę, która pozwoli nam normalnie funkcjonować. Inaczej banki nie są w stanie udzielać kredytów hipotecznych, w sytuacji gdy w oparciu o bardzo wątpliwe argumenty, a wręcz preteksty, unieważniane są długoterminowe umowy”. Czyli TSUE sobie, a my róbmy swoje – ta wypowiedź wprost nawiązuje do tego, jak bankowcy widzą poprzez przywołany wcześniej Pawlakowy pryzmat rozwiązanie problemu.

Na szczęście sądy nie mają takich dylematów i w ogromnej wyrokują na rzecz kredytobiorców. Miejmy nadzieję, że w takim podejściu tylko umocni je wyrok TSUE, tu przywołajmy fragment pkt 80: „…nie można dopuścić ani do tego, by strona (tu: bank, przypis PW) czerpała korzyści gospodarcze ze swojego niezgodnego z prawem zachowania, ani do tego, by otrzymała odszkodowanie za niedogodności nim wywołane.” No! – jak mawiał prezes Banku Zbożowego.

I tylko jednemu z bankowców wymsknęło się użalenie, że program ugód z frankowiczami nie ruszył wcześniej. A że banki same zablokowały propozycje rozwiązania ustawowego, a zaproponowane warunki ugód bywały kpiną niewartą przeczytania, czyli drakońskie, o tym cicho – sza.

Mocny akcent w komentarzach do wyroku postawiono za to na kwestie sprawiedliwości społecznej, jakże bankierom przecież bliskie: „Nierównowaga traktowania klientów złotowych i frankowych w przypadku dogmatycznej interpretacji rozstrzygnięcia TSUE przez polskie sądy prowadziłaby do transferu gigantycznych korzyści do bardzo wąskiej grupy uprzywilejowanych klientów.” Ani słowa o tym, że gigantyczny transfer korzyści z kredytów hipotecznych już trwa od wielu lat i trafia, to fakt, do bardzo wąskiej grupy uprzywilejowanych akcjonariuszy”. Stąd już tylko krok do PR-u, że bankierzy to towarzystwo filantropów. Tylko czemu chochlik autorski przypomina nam Tuwimowską definicję: „Filantrop jest to człowiek, który publicznie zwraca bliźniemu drobną cząstkę tego, co mu ukradł prywatnie.”?

Przy okazji to pokazuje, że niezależne sądy, sprawne, obiektywne, wydajne, nieupolitycznione są jednymi z najważniejszych instytucji demokratycznego państwa.

Dla  równowagi  znaleźliśmy głos  odmienny,  a  to   za   sprawą artykułu  o  jakże  znamiennym  tytule: „Wyrok TSUE jest konsekwencją oszukańczych działań banków, a nie kosztem systemu bankowego”. Z wywiadu z ekspertem, znającym się na finansach i bankach jak mało kto, taki cytat: „Grupa bankowców, działając na rzecz głównie zagranicznych właścicieli banków, przygotowała umowy, których celem było obrabowanie pojawiającej się w Polsce aspirującej klasy średniej. Ludzie, którzy wpadli w pułapkę tzw. kredytów frankowych stali się de facto niewolnikami frankowymi. To był problem nie tylko Polski, ale całej Europy Środkowej, bo pomysł tych międzynarodowych grup bankowych został zaimplementowany na Węgrzech, w Rumunii…” I dalej: „…ta aspirująca klasa średnia rozwijałaby się znacznie szybciej. Te kredyty utrudniały przez wiele lat tworzenie w Polsce oszczędności, inwestowanie, budowę nowoczesnego społeczeństwa.” Tyle w temacie.

A nasze dociekania na temat bankowości i tego, czy banki zasługują na nasze zaufanie, będziemy kontynuować. Ku przestrodze. Na bank. Swoją drogą – jak różne oblicza może mieć słowo „sprawiedliwy”, nieprawdaż?

Podziel się