O bankach, frankach i mieszkankach

Dwóch niezależnych i subiektywnych w poglądach ekspertów (zarówno eksperci, jak i ich poglądy są znane Redakcji Finansów dla Firm) kontynuuje dzielenie się refleksjami na temat bankowości i finansów.

– Poprzednią rozmowę skończyliśmy na wpływie banku w Wołominie na Wall Street czy jakoś tak, a to w kontekście, czy polskie banki nie dadzą się ewentualnym zawirowaniom na rynkach finansowych.

– Ale zanim weźmiemy się za ten temat to zacytujmy najświeższy news PAP nt. złotego: „złoty we wtorek po południu umocnił się do euro, które ok. godz. 17 kosztowało 4,69 zł, oraz do dolara, którego cena spadła do 4,35 zł.” A stabilność naszej waluty jest zagadką, której tylko prezes NBP zna wyjaśnienie 😊.

– Nota bene tenże NBP dostał właśnie prestiżowe wyróżnienie. Niezależnie od silnych fundamentów gospodarki wpływ na złotego mają zjawiska behawioralne, tak jak np. siłą dolara jest wiara w niego.

– Czyli co, przyjechał do Polski Kapitan Ameryka i stał się złoty mocnym i stabilnym? Idąc tym tropem możemy sobie wyobrazić, że gdyby na tle siedziby NBP selfie zrobili sobie prezesi JP Morgan, Goldman Sachs i Bank of America, to inflacja spadłaby następnego dnia do trzech procent.

– Jest w tym coś na rzeczy, tym bardziej, że taka trójka ma większą moc niż wspomniany Kapitan Ameryka, bądźmy tego świadomi.

– No to trzeba ich zaprosić. A newsy o złotym dedykujemy wszystkim wieszczącym bliski koniec naszej narodowej waluty, jak też fanom zastąpienia złotego przez euro.

– A kiedy to zastąpienie ma nastąpić?

– Na szczęście teraz taka opcja nie leży na stole, stanowisko NBP jest twarde i jednoznaczne. Ale warto przypomnieć, że niedawno wymknęło się pewnemu bankowemu lobbyście, że była rozważana taka akcja po runie na kredyty frankowe w latach 2006 – 2008. Szczyt tego runu przypadł latem 2008 roku, gdy kurs CHF spadł poniżej 2 zł.

– No ale run runął, frank już pół roku później (po Lehman Brothers) już skoczył do 3,33 zł i już nigdy nie wrócił do poziomu 2 zł, w styczniu 2015 na chwilę wybił się na 5,19 zł, by powtórzyć tę przebitkę powyżej 5 zł bodajże 20 września 2022 r. Dziś stoi 4,72. Skąd się w ogóle wziął ten pomysł na tzw. franka, no bo to nie żaden CHF, tylko „denominat” był przecież, który szlachetnego kuzyna na oczy nie widział?

– Frank w Polsce zadebiutował sprytnie podany jako nowość w kredytach samochodowych oferowanych przez banki z Austrii rodem w końcówce lat 90-ych i początku lat 2000, o czym dziś już się nie pamięta. Szpan z tytułu takiego kredytu był niesamowity, a i cena była bardzo atrakcyjna. Rozwinięcie tego pomysłu na kredyty hipoteczne przez sprytnych bankowców było oczywistą bułką z masłem.

– Po wejściu Polski do UE (2004) poczuliśmy się takimi kosmopolitami, że hipoteki we frankach nas zachwyciły?

– Dziś już dużo na ten temat wiemy, jest wręcz cała literatura dostępna w sieci, więc powiedzmy skrótem, że był to efekt zaplanowanej z premedytacją akcji przygotowanej przez banki dla nowych krajów UE, bo przecież zjawisko „uszczęśliwiło” też parę krajów naszego regionu, w tym Węgrów, Austriaków itd., ale największy tort udało się bankom wykręcić w Polsce. Zaniżony kurs franka, boom na mieszkania, wysokie ich ceny, nieświadomi klienci, my już w UE i nieuczciwy marketing banków – to wszystko zagrało i dało efekty, które na dziś są takie (dane za BIK) „… w połowie 2022 r. kredyt we frankach szwajcarskich miało ok. 899 tys. Polaków, spłacających ponad 520 tys. kredytów hipotecznych. Całkowite zadłużenie kredytobiorców frankowych z tytułu wszystkich produktów kredytowych wynosiło ponad 167 mld zł.”

– Dziś to, co przez długie lata było w bankach maszynką do robienia pieniędzy, zaczyna bankom ciążyć. I w ten sposób przejdziemy do próby odpowiedzi na pytanie tytułowe o odporność banków.

– Jeszcze niedawno narracja była taka, że system bankowy w Polsce jest bez zarzutu, ba wyróżniający, stabilny, mocny, odporny, banki są dobrze dokapitalizowane…

– … a informacje takie przekazywali dobrotliwie uśmiechnięci wiodący bankowi menadżerowie i lobbyści. Co zepsuło ten radosny nastrój?

– in. opinia rzecznika generalnego TSUE, „że po uznaniu umowy kredytu hipotecznego za nieważną ze względu na nieuczciwe warunki, konsumenci mogą dochodzić od banków roszczeń wykraczających poza zwrot świadczeń pieniężnych”.

– Pierwszą reakcją na tę opinię było pojawienie się wywiadów z bankowymi lobbystami, tym razem zatroskanymi niezwykle i snującymi tragiczne wizje tego, co w efekcie wojny o kredyty frankowe może się wydarzyć złego dla banków, także dla gospodarki, a nawet nas wszystkich.

– Jakoś mało było o losach kredytobiorców, ich rodzin i dramatach z tym związanych. Jakieś cytaty?

– Proszę: „To nie polski system bankowy stanie na skraju bankructwa, tylko Polska stanie na skraju bankructwa. Zapłacimy, by ci, którzy mieli kredyty frankowe, mieli je praktycznie za darmo.” I dalej „My wszyscy, podatnicy, musimy zrzucić się na te banki.”

– Mocne

– Wskazuje to na pewną linię postępowania banków, które chciałyby przerzucić skutki wieloletniego nieuczciwego i nieetycznego zarabiania na frankowiczach na nas wszystkich.

– Natomiast chyba najbardziej bulwersujące są mocne głosy krytyki pod adresem sądów, które po 2018 roku zaczęły masowo rozstrzygać sprawy po myśli kredytobiorców, a nie banków, a teraz potępienie w czambuł opinii rzecznika TSUE. Całkiem niedawno w mediach pojawiły się nawet oficjalnie nawoływania bankowych lobbystów do wykluczania z orzekania we frankowych sprawach sędziów, którzy mają kredyty frankowe, bo z pewnością nie zapewnią oni bezstronności postępowania itd. Czegoś takiego jeszcze nie było!

– O czym to świadczy?

– To pokazuje, jak istotna część przedstawicieli korporacyjnego sektora bankowego wciąż uważa, że jest ponad prawem.

– Bardzo ostrożnie zaryzykować można byłoby tezę, że może podejmowane są próby ograniczenia zdecydowanie nadmiernie uprzywilejowanej roli banków w polskiej gospodarce. Vide choćby wakacje kredytowe, które rząd wprowadził mimo protestów bankowców. Przykładów niestety nie jest wiele, bo banki jak Chińczyki, trzymają się mocno.

– Warto może przypomnieć, kiedy ta moc – wg nas nadmierna – została bankom przyznana? Gdzie był początek?

– To okres lat 90-ych, czyli prywatyzacji sektora bankowego i sprzedaży za bezcen prawie 70 proc. bankowych klejnotów zagranicznym instytucjom finansowym i pierwsza dekada po 2000 roku, gdy nadzór bankowy raczkował, niby był, ale bardziej go nie było. Nie będziemy rozwijać, bo to wielka karta wstydu polskiej gospodarki.

– I w ten sposób zawróciliśmy do 2008 roku, na który przypadło apogeum frankowego bumu. I od tego czasu wisi nad gospodarką fatum kredytów frankowych niby miecz Damoklesa.

– Dobrze powiedziane. Trzeba bardzo mocno podkreślić, że – niezależnie od toczącej się batalii między bankami i kredytobiorcami – pomijany jest w dyskusji aspekt oddania wraz z kredytami frankowymi w pacht bankom i deweloperom mieszkalnictwa w Polsce. Obszaru bardzo ważnego, kluczowego dla siły gospodarki, jak też stanowiącego o rozwoju społeczeństwa, demografii itp. Politykę w tym zakresie powinno stanowić państwo, a nie prywatne i w większości zagraniczne banki, dążące wyłącznie do zysku kosztem swoich klientów. Musimy do tego wrócić.

– Bardzo szybko zorientowali się w tej kwestii Węgrzy (2 miliony kredytów na 10 mln obywateli), ich rząd uznał, że wpuszczenie franka w tej skali i formule to zamach na walutę narodową. Już w 2011 roku pojawiły się atrakcyjne pożyczki w forintach, a w 2014 roku ustawą jednym ruchem załatwiono temat, w miarę sprawiedliwie obciążając banki. Gdy przyszedł czarny czwartek 2015 roku problemu już prawie nie było.

– A nie można było tak u nas?

– Można by było, gdyby nie fundamentalny opór bankowców, który de facto trwa do dziś. Lobby bankowe dziś stanowią w dużej części osoby, które frankowy proceder organizowały te kilkanaście lat temu. To są politycy, menadżerowie instytucji finansowych, dziennikarze, ekonomiści.

– Jak choćby „Ten, co musi odejść”, wtedy na funkcji prezesa NBP.

– 😊 Można śmiało przyjąć, że porażki różnych programów mieszkaniowych w minionych latach to efekt nie tyle kiepskich ich koncepcji…

– To też…

– …co zakulisowych działań lobbystów bankowych, którzy nie zamierzali oddać władztwa (czytaj: i zysków) z zarządzania mieszkalnictwem. I mamy to co mamy.

– A gdzie nadzór finansowy? Przecież to powinna być jego rola, inicjatywa, bo przecież świadomość zagrożenia utrzymania status quo jest coraz większa?

– Ktoś dobrze zorientowany miał rzec, że KNF w Polsce jest do pilnowania nie tyle banków, ale ich interesów. Nie śmiemy oceniać, czy jest w tym coś na rzeczy, ale korci zacytowanie pytania, które podczas przesłuchania w TSUE, gdzie szef KNF „stawał” w imieniu polskich banków: „Czy rynek finansowy w Polsce jest oparty na nieuczciwości?” Podobno pytanie to pozostało bez odpowiedzi.

– A mnie podoba się też inny cytat z szefa KNF: „Nadzór finansowy zmaga się ze zjawiskiem polegającym na tym, że u nas długoterminowa akcja kredytowa jest finansowana z bieżących depozytów.”

– „Wespół w zespół, aby moc twórczą móc wzmóc” – przepraszam, tak mi się w ramach tego zmagania skojarzyło.

– To może przerwa na kawę? I potem zamkniemy temat?

– Wierzysz w to? 😊 Tak czy inaczej będzie cd.

Podziel się