O nasze lepsze jutro

Prezes zarządził naradę. Zdziwiliśmy się bardzo, bo Prezes zawsze naradzał się sam i tylko zawiadamiał nas o wynikach narady, co najwyżej dając nam do podpisu pozytywną opinię kolektywu pracowniczego przygotowaną przez siebie, a którą to podpisywaliśmy skrzętnie. Zwłaszcza od czasu, gdy Księgowemu wyrwało się, że on w naradzie jako kolektyw nie uczestniczył. Prezes bez namysłu zdegradował go do funkcji Podreferenta, awansując w to miejsce Woźnego. I udało się to odkręcić tylko dlatego, że – jak się okazało – Woźny nie zna tabliczki mnożenia i listę obecności podpisuje krzyżykiem, a Księgowy w czasie narady był w delegacji. A poza tym tylko Księgowy potrafił tak przygotować dokumenty do kontroli, żeby nikt nie wpadł na trop manka naszej Spółdzielni rosnącego z roku na rok wraz z jej rozwojem. No ale spotkanie z kontrolującym Księgowy zaczyna od zaprezentowania wiodącej naszej placówki, czyli od gospody. Czynności kontrolne trwają około trzech dni i są na tyle satysfakcjonujące, że protokół pokontrolny spisany na serwetce ma dopisek „Bez uwag”. I tylko manko po każdej kontroli rośnie, bo Kelner nie chce iść na pełną współpracę. Ale Prezes już nad nim pracuje.

Prezes jest Prezesem naszej Spółdzielni od początku, czyli od zawsze, bo przed Prezesem nie było nikogo i niczego. Z tej pustki „przed” wyłonił się Prezes, a zaraz po tym zorganizował on naszą Spółdzielnię. Bo Prezes jak się za coś weźmie, to weźmie. Na początku Prezes zawziął się, aby nasza Spółdzielnia przejęła piaskownicę. Piaskownica była potrzebna Prezesowi bardzo do kopania dołków. A było pod kim kopać – nie wszyscy bowiem szanowali Prezesa jak należy, ale to się pomału zmieniało na plus. Ten plus to stał się naszym logo na dłużej, można powiedzieć, że był naszym znakiem rozpoznawczym.

Aby nie marnować wykopywanego z dołków piasku zorganizowano program budowy domków. Prezes udzielał wywiadów na tle plakatów z namalowanymi domkami, a każda rodzina mogła realizować marzenie o swoim domku. Wystarczyło wpłacić zaliczkę na domek do naszej Spółdzielni. Zaliczki były zagospodarowywane w sposób zgodny z przekonaniem Prezesa, bo nikt tak dobrze nie wiedział, jakie są potrzeby. Niebawem więc z inicjatywy Prezesa obok piaskownicy powstał plac zabaw. Wprawdzie nie był zbyt wykorzystywany, bo dzieci w miasteczku nie przybywało. Ale to nie przeszkodziło, aby placowi nadać imię Prezesa, co było efektem inicjatywy oddolnej w postaci kilkudziesięciu listów od mieszkańców, które wypisaliśmy kiedyś hurmem podczas wizytacji gospody. A Prezes tak się rozochocił, że niebawem powołał Fundusz Budowy Wesołego Miasteczka. Oczywiście tylko Prezes był godny zostać Prezesem Funduszu, tym bardziej, że nie zapomniał o wiernych pracownikach – księgową Funduszu została żona księgowego Spółdzielni, brat Referenta – Specjalistą ds. Inwestycji, a nawet kuzyn Woźnego został zatrudniony jako Bileter. W tej sytuacji nikomu nie przeszkadzało, że wesołego miasteczka jeszcze nie ma nawet na papierze.

Płynąc na fali sukcesów Prezesa postanowiliśmy na kolejnym wyjazdowym szkoleniu ideowym w gospodzie pobudzić oddolną inicjatywę mieszkańców i przyznać mu tytuł Wielkiego Inicjatora Przemian na Plus naszej społeczności. Następnie Kadrowy w wolnych wnioskach zaproponował, aby uznając przewodnią rolę Prezesa jako Nieomylnego Przewodnika podjąć starania dla zorganizowania w naszej miejscowości cyrku, którego dożywotnim dyrektorem oczywiście miałby zostać Prezes. Wniosek został przyjęty przez aklamację, a Kelner przyniósł kolejne pół litra na koszt firmy. Z tym cyrkiem nie powinno być problemów – kilku błaznów wokół nie było trudno znaleźć, a zamiast lwa pokazać przez szkło powiększające kota Prezesa też nie problem. Ryczeć jak lew zza kulis miał Kelner na pół etatu.

Księgowy wystąpił z wnioskiem formalnym, aby wobec niezwykłych osiągnięć zmienić nazwę naszej Spółdzielni „O lepsze jutro” na Spółdzielnię „O nasze lepsze jutro” im. Prezesa. Na okoliczność tak podniosłą Kelner nie mógł odmówić kolejnej flaszki, abyśmy wypili zdrowie Prezesa jako patrona. Przy popitce wzięliśmy się za wewnętrzne negocjacje, kogo z rodziny umieścić w cyrkowych zasobach ludzkich – przecież nasze lepsze jutro to lepsze jutro naszych rodzin też, nieprawdaż?

I w tym momencie z hiobową wieścią przybiegł goniec – niezapowiedzianie do naszej Spółdzielni przyjechali Kontrolerzy. Księgowy zbladł tylko lekko. Jednak, gdy okazało się, że to podobno abstynenci, zemdlał i wpadł pod stół.

Okazało się niebawem, że donos na Prezesa złożyli zawiedzeni mieszkańcy, którzy wpłacili na domki, a dostali w zamian tylko plakaty z malowanymi domkami z Prezesem domalowanym na pierwszym planie. Prezes wyjaśniał, że niedobór jest pozorny, bo powstały przecież kolejne inicjatywy finansowane z wpłat na domki. Argumenty nie zostały jednak uwzględnione – niewdzięczni ludzie zwątpili w geniusz Prezesa i nie chcieli mieszkać na placu zabaw i w wesołym miasteczku, bo wcale nie było im do śmiechu. Kontrolerzy w raporcie napisali, że takiego cyrku już dawno nie widzieli i zawnioskowali o odwołanie Prezesa.

Podobno nowy Prezes lada moment przyjedzie i będzie uzdrawiać naszą Spółdzielnię. Stary Prezes jednak nie odpuszcza, okupuje swój gabinet i wydał nawet na swój koszt ulotkę z motywem przewodnim o treści „Bo między Bugiem a Odromnysom/To najważniejsze ze wszystkich my som.” A my? Nie bardzo wiemy, co to z tą Odromnysom, ale trzymamy się Prezesa, przynajmniej do czasu przyjazdu tego następnego. Przecież zawsze można zmienić patrona i będzie Spółdzielnia „O nasze i wasze lepsze jutro” im. Nowego Prezesa. Póki co Kelner ma gromadzić zapasy.

____________________________________________

Inspired by S. Mrożek „Czekoladki dla prezesa” (kudy nam do Mistrza?)

Cytat: „Bo między Bugiem a Odromnysom/To najważniejsze ze wszystkich my som.” L.J. Kern „Dzień chuligana”

Podziel się