Igrzyska śmierci – reality show?

„Snajper SBU ustanowił rekord świata w udanym strzale. Trafił rosyjskiego żołnierza z niesamowitej odległości 3800 metrów. Poprzedni rekord wynosił 3540 metrów”[1] (rekordowa broń to karabin „Horizon’s Lord).

„Tym razem siły obrońców celnie trafiły w rosyjski czołg T-72B3. Samo nagranie stało się przyczynkiem do kilku ironicznych komentarzy. Internauci zauważają, że czołg nie zapalił się od razu, jak to często w przypadku rosyjskich konstrukcji bywa (…)”[2]

„Na opublikowanym materiale wideo możemy zobaczyć, jak celny był strzał oddany przez ukraiński czołg T-64BM2 do ukrytego w okopie rosyjskiego wozu bojowego BMP-3 IFV. Kryjący się w zalesionym terenie Ukraińcy bez problemu trafili pojazd Rosjan, który efektownie został wysadzony w powietrze.”[3]

„…jako ciekawostkę, należy dodać, że dwa dni wcześniej, 6 czerwca, Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej ogłosiło zniszczenie dwóch ukraińskich Leopardów 2 przeciwpancernym pociskiem kierowanym, wystrzelonym ze śmigłowca szturmowego Ka-52. W rzeczywistości porazili… sprzęt rolniczy: kombajn i opryskiwacz.”[4]

Wojnę toczącą się tuż za naszą granicą oglądamy szklanymi oczyma na ekranach telewizorów, laptopów, smartfonów… Codziennie nowe obrazki, filmiki, krótkie proste teksty. Po pierwszym okresie jakże emocjonalnego odbierania tych przekazów przechodzimy do fazy znużenia, zmęczenia, zniechęcenia i zobojętnienia na to, co można zobaczyć w podsuwanych nam pod oczy scenach ilustrujących okrucieństwa wojny.

Czy celem organizatorów przekazów z igrzysk śmierci jest to właśnie, abyśmy zobojętnieli na to, co dzieje się w realnej wojnie? Abyśmy żyjąc w matrixie zaakceptowali bezrefleksyjnie docierające do nas podane w konwencji gier komputerowych przekazy? Aby zaszczepienie znieczulicą zaślepiło nas tak bardzo, żebyśmy zaniechali myśli o tym, że TO za chwilę może być u nas? Abyśmy myśleli, że to tylko jakaś gra? Abyśmy nie zrozumieli, jak jesteśmy zmanipulowani i ogłupiani każdego wojennego dnia. Abyśmy wreszcie przeciw wojnie i jej organizatorom nie zaprotestowali, a jak przyjdzie TA chwila karnie ustawili się w szeregu do bohaterskiej śmierci w imię cudzych interesów?

Reporterzy, komentatorzy, gadające głowy skupiają się na informowaniu o nowych rodzajach broni i niezwykłej ich skuteczności zapominając dodać, że w trafionych czołgach, wozach pancernych, okrętach, samolotach są ludzie. Ludzie zwykli, ale jedyni i niepowtarzalni w swej istocie. Ojcowie, synowie, bracia, mężowie. Ludzie, których nie da się odtworzyć, wyremontować, wstawić części zamiennych bądź wyprodukować w fabryce przy kolejnej taśmie produkcyjnej. Jeszcze nie.

Szaleńcy chorzy na władzę – prawdziwi sprawcy wojennych realnych gier – przestawiają beznamiętnie pionki na szachownicy teatru wojny zdejmując i dokładając kolejne pionki i kolejne figury. Za każdą figurą szachownicy stoją setki i tysiące żołnierzy. Te przeszkolone wojenne zasoby ludzkie jednym ruchem wysyła się na rzeź w walce o jedynie słuszną sprawę, której słuszność jest zupełnie inna z każdej strony frontu. Obustronna słuszność patriotyczno-ojczyźniana podszyta jest biznesami, o skali których zwykli ludzie nie mają nawet pojęcia.

Z obu stron frontu przekazywane są dane o zabitych i rannych, ale wroga, przy czym dane te są zawyżane, a straty własne są zaniżane. Według niezależnych źródeł, m.in. Pentagonu, wyeliminowanych zostało (co za eleganckie określenie na zabijanie) po obu stronach 500 tysięcy żołnierzy, w tym 300 tysięcy rannych (stan na koniec sierpnia br.). W Ukrainie dodatkowo jest ok. 30 tysięcy ofiar cywilnych, w tym ranni stanowią połowę tej liczby.

Jednak zasięg oddziaływania wojny na tzw. zasoby ludzkie jest znacznie większy niż podana wyżej liczba zabitych i rannych (przyszłych inwalidów). Po pierwsze – liczba żołnierzy uczestniczących w działaniach wojennych jest znaczna, obecnie w walkach bierze udział ponad 300 tys. Rosjan oraz prawdopodobnie zbliżona liczba Ukraińców. Po drugie – patrząc przez pryzmat militarny widzimy żołnierzy, a przez pryzmat społeczny – ojców, synów, mężów, braci… Ich rodziny to już nie setki, a miliony osób dotkniętych wojenną traumą.

Narratorzy wojennych zmagań w ramach ćwiczeń marketingowych dużo czasu poświęcają analizom skutków zniszczenia rakiet, dronów, armat, itd., natomiast czemuś to trudno znaleźć informacje o długoterminowych skutkach zniszczenia „zasobów ludzkich”. A przecież następstwa uczestniczenia w wojnie odcisną trwałe piętno na społecznym kapitale ludzkim obydwu społeczeństw w powojniu, bo każda wojna kiedyś się skończy. Zjawiska te silniej wystąpią na Ukrainie, gdzie dotkniętych wojną jest znacznie większy udział społeczeństwa. Będą wyjątki, bo zostawmy bez komentarza, że nawet 300 tysięcy „poborowych” rezyduje, póki co, w … Niemczech, 100 tysięcy w Polsce itd.

„Życie, które następuje po wojnie, wciąż do niej należy”.[5] Psychologowie badający „losy ludności cywilnej po wyjściu z „lat ciemności” wskazują na brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie bezsilności (np. w związku z bombardowaniami), brak empatii. Mówią o problemach relacyjnych, niezdolności do osiągnięcia emocjonalnej bliskości z innymi, antyspołecznych skłonnościach, o problemach behawioralnych, jak alkoholizm, o gorączkowej potrzebie zatracenia się w zabawie i zapomnienia o wszystkim.

Jeśli „…traumatyczne wydarzenia wpływające na nasze życie modyfikują ludzkie DNA”, to to wyjaśnia, czemu „jedno na troje Niemców cierpi dziś, osiemdziesiąt lat po wojnie i dwa pokolenia później, z powodu problemów odziedziczonych po II wojnie światowej.” Doświadczają „…niewyjaśnionych lęków i braku poczucia bezpieczeństwa, które nie mają źródła w ich własnym życiu…”.

Trauma wojennych przeżyć obciąży na długie lata „zasoby ludzkie” społeczeństwa dotkniętego przekleństwem wojny, ograniczy przekształcenie tych zasobów w cenne aktywo – kapitał ludzki, tym samym ograniczy bądź spowolni odtwarzanie zniszczonej gospodarki, odbudowę instytucji społecznych i wzmacnianie kruchej demokracji. To największa strata wynikająca z wojny, bez względu na jej końcowy wynik, bowiem okazuje się, także na tej wojnie, że to człowiek jest najważniejszy.

Triumfalnie ogłaszane w mediach straty wojenne w postaci trafionych wrogich czołgów, strąconych samolotów, zniszczonych haubic i bóg wie jakiego jeszcze sprzętu wojennego nijak się mają do następstw wojny odciśniętych w matrycy DNA powojennych społeczeństw, o czym w mainstreamowych mediach nie piszą. Napiszą za to, gdy pojawi się nowa broń, a kolejny zaprogramowany strzelec pociągnie za spust i …

„I nagle czuję, że ostry płomień przeszywa mi najpierw rękę, potem pierś, i zaraz z daleka słychać strzały.”[6]

[1] https://wydarzenia.interia.pl/raport-ukraina-rosja/news-ukrainski-snajper-z-rekordem-celnie-trafil-z-ogromnej-odlegl,nId,7157194
[2] https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/militaria/rosyjski-czolg-t-72b3-trafiony-prosto-w-wieze-zepsuty-wideo/zv8xhdy
[3] https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/militaria/ukrainski-czolg-niszczy-rosyjski-woz-bojowy-spektakularne-trafienie/zrvqrpf
[4] https://milmag.pl/rosjanie-trafili-w-pierwszego-ukrainskiego-leoparda-2/
[5] „Serce nie ustaje” Grégoire Bouillier, Wydawnictwo Nowe, Poznań 2023, str.135., Nagroda Goncourt 2022;
[6] „Drobny szczegół”, Adania Shibli, Wydawnictwo Drzazgi, 2023, str. 115, powieść nominowana do
Międzynarodowego Brookera.

Podziel się