Umowa z Mercosur – drugie dno

Na początek wyjaśnienie: Mercosur (hiszp. Mercado Común del Sur – Wspólny Rynek Południa) to międzynarodowa organizacja gospodarcza powołana w roku 1991 traktatem z Asunción (Paragwaj). Skrótem mówiąc to taki odpowiednik naszej Unii Europejskiej.

6 grudnia br. Ursula von der Leyen ogłosiła triumfalnie zamknięcie po 25 latach negocjacji między UE a krajami Mercosur. „Umowa …ma ona otworzyć rynki krajów Ameryki Południowej na europejskie technologie; KE liczy też na to, że z tych krajów będzie można pozyskiwać surowce niezbędne do produkowania czystych technologii, w tym baterii.”

Nie ma chyba wątpliwości, że na umowie, zwanej potocznie „krowy za samochody”, ma skorzystać nie tyle cała Unia, co jej wiodąca (?) gospodarka, czyli Niemcy.

Pomińmy tu szczegółowe wątki otwarcia UE na południowoamerykańskie produkty rolne z wołowiną na czele. Dla porządku przywołajmy tylko, że rolnictwo tamże ma charakter wielkoobszarowy, jest zdominowane przez te same globalne agroholdingi, które przejęły rolnictwo w Ukrainie, a nowoczesne metody produkcji i dwukrotne plony w roku (kukurydza, trzcina cukrowa) stanowią ogromną konkurencję dla dotowanego drobnego rolnictwa europejskiego, którego oferta jest skierowana głównie na rynek wewnętrzny Europy.

Niemcy rozpaczliwie szukają nowych rynków zbytu dla swojego przemysłu, zwłaszcza motoryzacyjnego, tym bardziej, że atrakcyjność eksportu aut do USA staje pod znakiem zapytania wobec ceł ochronnych zapowiadanych przeze prezydenta elekta, a i efektywność produkcji niemieckich firm w Chinach robi się wątpliwa. Chińczycy sprawnie przez lata kopiowali to, co było najlepsze w niemieckiej technologii, by rozwinąć to w postępie wręcz geometrycznym ustanawiając poziom swej produkcji już często poza zasięgiem firm europejskich. Faza produkcji chińszczyzny, czyli miernej jakości produktów za miskę ryżu, minęła już dawno. Do tego mając własne zasoby pierwiastków ziem rzadkich, tanią energię oraz dotowaną produkcję w priorytetowych obszarach gospodarki wyprzedzają europejski przemysł o kilka długości.

Ta sytuacja tłumaczy, dlaczego szefowa KE, a de facto reprezentantka interesów niemieckiego biznesu, pod pozorem korzyści dla całej Unii walczyła o Mercosur jak lwica w obronie swych małych. A te lwiątka nie takie małe, bo przecież to giganci niemieckiej i globalnej gospodarki: jak choćby BMW, Bosch, Mercedes-Benz, Siemens, VW, ZF i wiele innych.

Oczekiwaną owocną współpracę Niemiec z krajami Ameryki Południowej ułatwi z pewnością liczne „germanizmy” na tym kontynencie. Ślady pierwszych niemieckich osadników sięgają szesnastowiecznego Urugwaju (rodzina Fuggerów z Augsburga), jednak liczącą imigrację odnotowano w XVIII (Brazylia) i XIX wieku (Argentyna, Chile). Dziś „osoby pochodzenia niemieckiego stanowią ważną mniejszość w kilku krajach, w tym w Argentynie (około 8% populacji), Brazylii (około 3% populacji), Chile (około 3% populacji)”, niektóre źródła wskazują na ok. 12 milionów Brazylijczyków posiadających niemieckie korzenie, a w Chile osiągnięcia niemieckich imigrantów, szczególnie w dziedzinie nauki, edukacji i gospodarki, przyczyniły się do rozwoju kraju i są doceniane do dziś. Język niemiecki nadal jest używany przez ponad 600 tys. Brazylijczyków jako pierwszy lub drugi język mówiony. Obecnie w Ameryce Łacińskiej żyje co najmniej milion osób mówiących po niemiecku.

(Spektakularnym przykładem aktywnego związku der alten Heimat z brazylijskimi emigrantami były loty sterowcem Graf Zeppelin LZ127, które od 1932 roku odbywały się 20 razy rocznie z Friedrichshafen do Rio de Janeiro.)

Szczególnego rodzaju imigrację przyjęły niektóre kraje w okresie zakończenia II wojny światowej.  Ameryka Południowa w tym czasie stała się kryjówką dla niemieckich nazistów, którzy wyposażeni w fałszywe dokumenty wydane w liczbie nawet 120 tysięcy m.in. przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż i Watykan, wędrując tzw. szlakiem szczurów z Insbrucku przez włoskie zakony, Rzym, Genuę, trafiali ostatecznie do Argentyny czy Brazylii. Wspomniane kraje przyciągały niemieckich nazistów swoją proimigracyjną polityką, liczną diasporą niemiecką, a także popularnością – w owym czasie – idei faszystowskich w pewnych kręgach społeczeństwa.

Nie sposób nie przywołać historii jednego ze zbrodniarzy hitlerowskich Waltera Rauffa, który w Chile za dyktatury Pinocheta był bliskim doradcą prezydenta m.in. w zakresie stosowania tortur i organizacji obozów koncentracyjnych, a na jego pogrzebie jego koledzy z SS wykonywali m.in. nazistowskie pozdrowienie.

Przez zupełny przypadek pewnie kształt hełmów i krój mundurów chilijskiej armii jest wzorowany na wyposażeniu Wehrmachtu, a do dziś na paradach armii: Argentyny, Chile, Wenezueli, Paragwaju używane są też pickelhauby.

Oprócz przybywających szczególnych imigrantów do Ameryki Południowej docierał też ogromny majątek, którego ujawnione pochodzenie dziś z pewnością napawałoby wstydem za grzechy przodków obecnych właścicieli wielu znanych niemieckich marek.

„Od sierpnia 1942 aż do roku 1944 do berlińskiego oddziału Reichsbanku trafiały skrzynie oznaczone słowami „Auschwitz” i „Treblinka”. „Z dokumentów Reichsbanku wynika, że trafiło doń ponad 3500 uncji platyny, 550 000 uncji złota, 4638 karatów diamentów, setki dzieł sztuki i miliony złotych marek, funtów szterlingów, dolarów oraz franków szwajcarskich. Skarb ten został następnie przewieziony sześcioma U-bootami w operacji nazwanej „Aktion Feuerland” („Operacja Ziemia Ognista”) do Argentyny.” To zaledwie drobne okruchy informacji o rozmiarach grabieży, jakiej dokonały nazistowskie Niemcy, w czym aktywnie uczestniczył niemiecki biznes.

(Zainteresowanym polecamy książkę pt. „Nazistowscy miliarderzy”, której autor David de Jong opisuje współpracę nazistów z niemieckimi potentatami biznesu, którzy zarobili miliardy na potwornościach popełnianych przez Trzecią Rzeszę.)

Transferowany jeszcze w czasie wojny do Ameryki Południowej kapitał z zagrabionego mienia żydowskiego i przymusowej pracy tysięcy robotników krajów okupowanych został tamże zaangażowany w różne projekty przemysłowe i rolnicze, część jego wróciła „oczyszczona” do ojczyzny po roku 1950, by wziąć udział w odbudowie niemieckiej gospodarki.

Niedawną sensacją była informacja o odkryciu w magazynie na terenie Buenos Aires listy nazwisk 12 tysięcy nazistów i zwolenników Hitlera żyjących w Argentynie od lat 30. zeszłego wieku, którzy wpłacali pieniądze na konta w szwajcarskim banku, dzisiejszym Crédit Suisse z siedzibą w Zurychu, celem wspierania nazistów. „Centrum Wiesenthala podejrzewa, że pieniądze te pochodziły z majątków zagrabionych Żydom przed i w czasie II wojny światowej.”

Wiele marek niemieckich zbudowało po II WŚ swoje filie w Ameryce Płd., np. już w 1951 roku pierwszą poza granicami Niemiec fabrykę pod Buenos Aires uruchomił Mercedes-Benz. W 2011 roku „prezydentowi Wulffowi towarzyszyło w podróży do Brazylii 60 niemieckich przedsiębiorstw. 1200 Niemców już zainwestowało w Brazylii i mają, jak się ocenia, 8-10 procent udziału w brazylijskim PKB.”

Czy dziwić się, że jednym z najczęściej wybieranych do nauki języków w Brazylii jest niemiecki? Niemcy (z wzajemnością) wspierają Brazylię też na forum ONZ, oba kraje dążą do uzyskania statusu stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. W inicjatywę „łączenia idei” zaangażowanych jest wiele niemieckich korporacji, jak Allianz, Bayer, BASF, BMW, Bosch, Lanxess, Mercedes-Benz, Siemens, VW, ZF i wiele innych.

Odnotować wypada, że „Dopiero w 1999 r. rząd federalny ogłosił utworzenie funduszu odszkodowawczego dla byłych robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych III Rzeszy (…), do którego przystąpiło 26 firm, m.in.  Agfa, Allianz, BASF, Bayer, Bosch, BMW, Commerzbank, Continental, Daimler-Chrysler, Deutsche Bank, Dresdner Bank, Lufthansa, Opel, Porsche, Siemens, ThyssenKrupp, Volkswagen.”

Wróćmy do umowy z Mercosur – wydaje się, że niemieckie interesy w Ameryce Południowej powinny być skazane na powodzenie. Tym bardziej, że są poprzedzone dziejącymi się od lat wieloma inicjatywami gospodarczymi, kulturalnymi i edukacyjnymi. A jednak nie sposób nie zauważyć, że innowacyjność niemieckiej technologii dziś już nie jest tak atrakcyjna, jak kilkanaście lat temu, a konkurencja z Chin w wielu obszarach wyprzedza niemieckie know-how.  Czy w zamian za wołowinę uda się upchnąć niemieckie auta na rynkach za Atlantykiem? Czy państwa Europy pozwolą się ograć, by korzyści z umowy osiągał głównie przemysł niemiecki? Do tych pytań otwartych dodajmy też to, że zupełnie otwartą kwestią pozostaje sukces we wdrożeniu tej umowy w obszarze UE, ale to już odrębny temat.

Przy okazji: jak się ma polska aktywność biznesowa w Ameryce Południowej? Przecież nie brak tam Polonusów, którzy mieszkają głównie w Brazylii (nawet 3 mln osób) i Argentynie. W 2022 roku polska społeczność brazylijska dokonała „czegoś bezprecedensowego w swojej historii” – język polski stał się jednym z języków urzędowych Brazylii. Cóż, poza sławną wyprawą po order Słońce Peru (2008) ech kolejnych wypraw brak. Choć nie zapomnijmy, że nawiązaliśmy stosunki dyplomatyczne z San Escobar (2017), a Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP wydało kalendarz ścienny na 2020 rok pod tytułem „Polacy w Ameryce Południowej”. Od czegoś trzeba zacząć…

Podziel się