Ulga na powrót – czy powrót ulży?

Opisywanie ewenementów Polskiego (nie)Ładu odbywa się – niestety – ciągle jeszcze w czasie teraźniejszym, bowiem władza robi wszystko, abyśmy nie mogli posłużyć się czasem przeszłym, angażując do jedynie słusznej argumentacji nawet Konstytucję RP. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak kontynuować nasze tematyczne rozprawki. Tym razem refleksji kilka na temat wytworu, który został przedstawiony pod PR-ową nazwą „Ulga na powrót”. Skrót objaśnienia: ci, co wrócą z emigracji, będą mieli się podatkowo lepiej (nie zapłacą przez cztery lata) niż ci, co nigdzie nie wyemigrowali. Nie bardzo wiemy, jakie rozumienie sprawiedliwości Polskiego (nie)Ładu tym razem przyświecało autorom tego pomysłu, ale pewnie dlatego, że władza kieruje się własną światłością. Pomysł PR-owo doniosły i nośny, a do tego korzystny niezwykle, oczywiście dla władzy, bowiem skala wykorzystania ulgi będzie znikoma wobec braku chętnych.

Rzecz w tym, że po pierwsze: dane statystyczne pokazują, że nikt nie wraca, a to, że próbuje powrotu na białym koniu Donald Tusk, to zasady nie czyni, tym bardziej, że płacąc podatki w Brukseli jest poza wszelkim domniemaniem dobrodziejstwa wspomnianej ulgi. Tak więc komunikaty medialne na temat fali powrotu do Polski wskutek otaczającego nas bezmiaru dobrobytu i komfortowego samopoczucia po powrocie (oczywiście od 2015 roku zaczynając) są co najmniej na wyrost mimo złotoustości przedstawicieli władzy.

I w zasadzie tu moglibyśmy zakończyć, gdyby nie to, że dociekliwymi będąc pogłębiliśmy analizę zjawiska i zadaliśmy pytanie, które powinno być postawione wcześniej, no chyba, że odpowiedź na nie byłaby nie dość wygodna dla władz (tej i poprzednich), a mianowicie dlaczego ci, co mieliby teraz wracać, wyjechali, a także kiedy i dlaczego wyjechali.

Trzeba było sobie zasłużyć na miano kraju emigrantów, a za taki właśnie uznawana jest Polska na arenie międzynarodowej.  Ale tu ograniczymy się w rozważaniach do czasów współczesnych, pomijając Wielką Emigrację, w której co najmniej kilkanaście tysięcy Polaków wystąpiło w roli migrantów głównie do zachodniej Europy. Nie będziemy też zajmować się emigracją po Marcu 1968[1] roku obliczaną na ok. 20 tysięcy rodaków, wyposażonych przez ojczyznę na drogę jedynie w „one way ticket”.

Przywołamy kolejne fale emigracji, gdzie liczby idą w miliony. Emigracja ostatniej dekady PRL-u, czyli lat 80-tych to lekko licząc 1 milion (słownie: jeden milion), czyli ok. 3 proc. populacji kraju. Są tu i ci, dla których stan wojenny zamknął sens powrotu z wojaży zarobkowych, tacy, którzy ulegli „propozycji nie do odrzucenia” w latach 1981 – 1983 z powodów politycznych, jak też wszyscy inni, którym władza uchyliła drzwi dopuszczając wręcz do exodusu w latach 1988–1989. Wyjechali wtedy Polacy najbardziej aktywni, najlepiej wykształceni, w wieku produkcyjnym. W tzw. kapitale ludzkim strata ogromna, wyjechało prawie 20 tys. inżynierów oraz blisko 9 tys. nauczycieli i wykładowców akademickich. „Jest to wielka odpowiedzialność przywódców państwa, jeśli tworzą lub utrzymują taki porządek, w którym zwykłe, zasadne dążenia zwykłych ludzi do tego, żeby zapewnić godziwe życie sobie i godziwą przyszłość dla swoich dzieci, mijają się z interesem narodowym.”[2]

I wreszcie emigracja już całkiem współczesna, od roku pamiętnego przystąpienia Polski do UE. Dane są więcej niż imponujące (czytaj: przerażające) do 2018 roku wyjechało 2,45 mln osób (6,5 proc. populacji!). I znowu wyjeżdżali najcenniejsi dla kraju, ambitni, obrotni, odważni, wykształceni. W tym np. 20 tysięcy lekarzy (których brakuje na rynku 68 tysięcy). Jeśli dodać, że jesteśmy uznawani za najłatwiej aklimatyzujących się imigrantów, to nie ma się co dziwić, że w wielu państwach czekają na nas z otwartymi ramionami. Czy dziwić się, że w ostatnich 10 latach urodziło się zagranicą ponad 500 tysięcy dzieci polskich emigrantów?

Bilans korzyści i strat z tytułu emigracji jest jednoznacznie niekorzystny dla Polski, wymieńmy je tu tylko hasłowo:

  • osłabienie potencjału demograficznego (Polki chętnie rodzą za granicą),
  • zniekształcenie struktury wiekowej (przyśpieszone starzenie się polskiego społeczeństwa),
  • zmiany w strukturze wykształcenia ludności (w kraju pozostaje coraz więcej osób o niższym poziomie wykształcenia, niejednokrotnie słabo aktywnych i mniej przedsiębiorczych), drenaż mózgów,
  • marnotrawstwo mózgów, czyli brain waste (podejmowanie zagranicą pracy poniżej kompetencji),
  • eurosieroctwo, rozpad małżeństw, kryzys rodziny,
  • ograniczenie aktywności zawodowej i uzależnienie od otrzymywanych z zagranicy transferów finansowych.

Zatrzymajmy się na tym ostatnim. Kwoty środków przekazywanych rodzinom w kraju są niebagatelne, bo idą one w miliardy. W latach 2004 – 2015 przekazano do Polski 39 mld euro. W II kwartale 2021 roku przekazano nie mniej niż (po przeliczeniu) 4,6 mld złotych. Czyli jest to ok. 20 mld zł rocznie, połowa tego co roczny budżet 500+.  Środki te napędzają głównie konsumpcję w kraju, czyli pośrednio przyczyniają się do wzrostu PKB, co każdej władzy się podoba, bo to duży zastrzyk dla gospodarki.

Do czego wracać?

Każda rodzina rozważająca powrót do kraju na stałe ocenia warunki bycia i życia, a także perspektywy swej decyzji. Dla rodziny emigrantów – jak dla każdej rodziny – kluczowe są następujące kwestie:

  • mieszkanie: a tu mieszkalnictwem rządzi lobby dewelopersko-bankowe, praktycznie tylko komercja, brak rozwiązań prospołecznych, kredyt hipoteczny na zmiennej stopie, nieprzewidywalna wysokość rat (z ostatniej chwili: wzrost rat kredytów o ok. 30%), budowanie bez infrastruktury społecznej itd.,
  • żłobki: a tu pokrycie 15 procent potrzeb, w wielu miejscowościach nie ma państwowych,
  • przedszkola: a tu dla 1/3 chętnych nie ma miejsc,
  • system opieki zdrowotnej: a tu nie kopmy leżącego, najgorszy system opieki zdrowotnej w EU, konieczność wspierania się odpłatnymi prywatnymi usługami medycznymi,
  • edukacja: a tu postępująca zapaść po ostatniej reformie i pandemii, kiepskie wyposażenie, za chwilę ogromny kryzys wobec braku nauczycieli, co trzeci uczeń korzysta z korepetycji,
  • zatrudnienie: a tu niskie bezrobocie, ale wynagrodzenia zdecydowanie niższe niż w Zachodniej Europie,
  • zakres swobody i ułatwienia przy zakładaniu i prowadzeniu biznesu: a tu najgorszy system podatkowy w EU, m. in. „dzięki” wdrożeniu Polskiego (nie)Ładu.

Czy w takiej sytuacji można poważnie rozważać decyzję o powrocie? Nie zdziwmy się, że masowych  nie będzie. Pisze o tym prof. Piotr Szukalski z UŁ: „Drenaż demograficzny, jakiego doświadczamy ze strony Europy Zachodniej, jest dotkliwy. Szansa na to, że te dzieci przybędą na stałe do Polski, jest nikła. Tracimy więc nie tylko dużą część dorosłych, którzy wyjechali za granicę, lecz także ich potomstwo, które przyczyniać się będzie do bogactwa innych krajów”. Warto dodać, że w świecie jest około 20 milionów Polonusów. Siła to ogromna. Czy mamy program, aby uaktywnić współpracę z nimi dla dobra macierzy? Byłoby nas więcej…

Cała nadzieja w… tęsknocie

Marzy mi się chwila gdy/W dłonie me twą dłoń pochwycę/

Czyś już całkiem wymarł mi/Czyś wyjechał za granicę?

Prosi wielka jasna łza/Co się w oko moje wciska/

Wróć kochany znowu na/Odpowiednie stanowiska.

Bo się zrobił taki czas/Że cię trzeba nad pojęcie/

Wracaj do nas, ratuj nas/Pełny półinteligencie.

Tekst powyższy to fragment piosenki Wojciecha Młynarskiego z 1986 roku (znaczeń ukrytych w tekście jest więcej, my dajemy tym wersom paszport na propagowanie naszej puenty), polecamy w skróconej wersji tu:, który dziś moglibyśmy uznać za dedykowany tym, co to wtedy się zapomnieli i dotąd nie wrócili. Czyż nie byłoby ciekawiej, gdyby zasili oni naszą współczesną scenkę polityczną? No właśnie, może więc dlatego „Ulga na powrót” jest głównie PR-owa, a nie realna?

Zacytujmy samego Mistrza: „Stan wojenny zastał mnie w Szwajcarii. Łaziłem nad Renem, układałem sobie fragmenty tekstów w głowie i czekałem na okazję powrotu. Dostałem propozycję, że mogę mieć od zaraz szwajcarski paszport, a rodzinę można ściągnąć przez Czerwony Krzyż. Miałbym z czego żyć, bo mogłem pracować w paryskiej „Kulturze”. Jednak ani przez sekundę nie miałem wątpliwości, że moje miejsce jest w Polsce. Nie chwalę się, że byłem taki dzielny. To nie ja wybrałem Polskę. To Polska wybrała mnie. Nie mógłbym żyć bez polskiego powietrza.”

Jak wskazują badania jedną z rzeczy, która Polakom na obczyźnie dokucza najbardziej jest… tęsknota. To z miłości do tego kraju niektórzy – mimo wszystko – podejmują decyzje o powrocie bądź tak organizują swoje życie osobiste i zawodowe, aby utrzymywać kontakt z ojczyzną. I nie jest to dziwne, biorąc pod uwagę naszą uczuciowość jako cechę wyróżniającą na tle innych narodowości. Lub Wyznanie w podobnym tonie popełnił wielki Polak  Jan Nowak-Jeziorański „To nieważne, czy ojczyzna mi się podoba czy nie, z duszy jej sobie nie wyrwę”.

Jeśli już wpadliśmy w tak patriotyczny nastrój, to zakończmy przypomnieniem wspaniałego patriotycznego przesłania w hymnie Grzegorza Ciechowskiego, oczywiście chodzi o „Nie pytaj o Polskę”. Odsłuchaj, proszę, zadumaj się, pomyśl… Ku inspiracji tekst z forów z YT : „Mam obecnie 11 lat i bardzo chciałam pójść na koncert REPUBLIKI , ale gdy powiedziałam to mamie, a ona powiedziała że pana Grzesia z nami już nie ma rozpłakałam się. PIOSENKA JEST SUPER”. Cała nadzieja, że takie dzieciaki urosną i zamiast wyjechać przejmą od nas pałeczkę (mimo wszystko). Zgodnie z ostatnimi trendami w ramach koncertu życzeń tę piękną niezwykłą pieśń, dedykujemy autorom „Ulgi na powrót” oraz czasowo (mamy nadzieję) pełniącej obowiązki wierchuszce edukacji polskiej, z zaleceniem wprowadzenia  do kanonu lektur szkolnych. Wyjaśniamy jeszcze, dla zrozumienia, że domyślna Ona to Polska.

[1] polecamy znakomitą książkę Macieja Zaremby Bielawskiego „Dom z dwiema wieżami”, konieczną do próby zrozumienia historii tego kraju.

[2] prof. Dariusz Stola „Milion straconych Polaków”

Podziel się