Szkoła przetrwania czyli o finansowaniu biznesu

Stwierdzenie, że rozwój firmy to innowacje plus kapitał to jedna z tez prezentacji pod tytułem  „Rola doradcy w tworzeniu warunków rozwoju firmy”, jaką  przedstawialiśmy przed kilkoma dniami na konferencji kilku dolnośląskich klastrów we Wrocławiu.O innowacjach w „Biznesowych refleksjach” było i będzie pewnie wielokrotnie, więc skupmy się na kapitale. Początkujący przedsiębiorca w rozruch własnej firmy angażuje przede wszystkim – i słusznie – pieniądze własne, wspierając się pożyczkami od rodziny (rodzina, ach, rodzina, że zacytujemy KSP czyli klasyków kabaretu) i znajomych. To jest główny sposób finansowania zakładanego biznesu w Polsce. Jeśli chodzi o dalsze źródła finansowania tzw. start-upów to po środkach własnych jest bardzo długa przerwa, po której pokazują się reklamy o łatwych pieniądzach oferowanych przez różnorodne instytucje finansowe.  Reklam nie jest za dużo, a realnych pieniędzy i przy tym nietrudnych do uzyskania jest jeszcze mniej. Pomińmy różne venture capital czy aniołów biznesu, bo te źródła mają znaczenie marginalne i dedykowane do wyłącznie niszowych pomysłów biznesowych, a aktywność tych podmiotów finansowych  sprowadza się do  udowodnienia, że są (czytaj: jest taka teoretyczna możliwość finansowania). Tyle o kapitałach w fazie zakładania firmy. Przypomnijmy, że rocznie rejestruje się 80 – 100 tysięcy nowych firm, co obrazuje wagę problemu. Systemowa pomoc w pozyskiwaniu kapitału dla początkujących biznesów mogłaby zachęcić do „brania spraw we własne ręce” (cytat z Lecha W.), zmniejszyć bezrobocie i przyczynić się do wzrostu gospodarczego kraju. Podejmowane w tym zakresie próby są niewystarczające. Cdn. w poście o banków szorstkiej przyjaźni z biznesem.

Podziel się