Sir Walter. Wspomnienie

Prowadzenie Finansów dla Firm to okazja to poznania wielu wspaniałych osób działających w biznesie. Wśród takich guru biznesu złotymi zgłoskami zapisał się w naszej pamięci Walter Kuskowski, wybitny menedżer, twórca i właściciel Grupy Wentworth, w skład której wchodziło kilka firm działających głównie w branży przetwórstwa tworzyw w Kanadzie, USA i Polsce. Przykrym zaskoczeniem była dla nas w listopadzie 2023 roku wiadomość o śmierci w wieku 83 lat Waltera Kuskowskiego.  W mediach krajowych i zagranicznych pojawiło się kilka podniosłych doniesień o życiu i dokonaniach biznesowych Pana Waltera, które łatwo znaleźć w sieci.

Po kilku miesiącach warto może przypomnieć kilka anegdotycznych wręcz historii, które przypominają Pana Waltera jako wspaniałego człowieka, bezpośredniego, ciepłego w kontaktach, z dużym poczuciem humoru, a przy tym niezwykle skromnego i prostolinijnego.

„Pana Kuskowskiego poznałem w 2010 roku, kiedy realizowaliśmy zlecenie na rzecz Suwary S.A. polegające na uzyskaniu zezwolenia na prowadzenie działalności w Łódzkiej SSE przez spółkę zależną i zorganizowanie nowego zakładu. Spotkanie z prezesem było krótkie, rzeczowe i zdystansowane.   Sama sprawa była o tyle skomplikowana, że firma chciała zbudować fabrykę na gruncie, który wcześniej kupiła. A to wymagało akceptacji na poziomie rządu i odpowiedniego zapisu w rozporządzeniu RM. I to było tą kropką nad „i”, bez której nie mogliśmy ogłosić sukcesu. Właściwe dokumenty utknęły na biurku ministra gospodarki i leżały wśród innych pilnych spraw do załatwienia, podczas gdy minister w ramach kolejnej kampanii wyborczej w mundurze naczelnego ochotniczego strażaka jeździł ze spotkania na spotkanie z wyborcami. Mijał tydzień za tygodniem, telefony do sekretariatu ministra nie przyśpieszały sprawy i nieubłaganie zbliżał się termin, którego nie można było przekroczyć. Nie pozostało nic innego, jak włączyć tryb specjalny i… po jednym telefonie i jednym krótkim pisemku okazało się, że ku zaskoczeniu pani sekretarki (Panie Piotrze, jak Pan to zrobił?!) dokument został podpisany. Niebawem sprawa zakończyła się sukcesem.

W międzyczasie zachęciliśmy Suwary do aplikowania o dotacje unijne – pracując z firmą przy „strefowym” projekcie uznaliśmy, że ma ona ogromny potencjał do wykazania się innowacyjnością i opracowaliśmy dwa wnioski. Decyzje we wszystkich trzech sprawach zapadły w tym samym czasie i wszystkie były pozytywne. Asystentka Pana Waltera zadzwoniła do mnie mówiąc
w poufności, że szef jest zły i wzywa mnie natychmiast do siebie. Gdy stanąłem przed jego obliczem rzekł ze swym charakterystycznym amerykańskim akcentem: „Panie Piotrze, co Pan najlepszego zrobił, skąd ja mam na to wszystko wziąć pieniądze?!” Był to żart, ale wyszło w rozmowie, że Prezes liczył może na jedną wygraną, ale żeby wszystkie? Tego się nie spodziewał. Oczywiście pieniądze na wszystko się znalazły i zrealizowano wszystkie inwestycje.

To był moment, kiedy znikł w naszych relacjach chłodny dystans, a pojawiła się zdystansowana sympatia. W tym też czasie zacząłem zwracać się do Niego „Sir Walter” (fonetycznie po angielsku). Było coś takiego w osobowości Sir Waltera, że ten tytuł do Niego znakomicie pasował wobec szczególnej charyzmy, która od Niego promieniowała i szczególnego sposobu zachowania przenikniętego tradycyjną kindersztubą. Widywaliśmy się dość często z racji konsultacji realizowanych projektów. Przy którymś z takich spotkań ten pełen planów na jutro i energii siedemdziesięciolatek spytał: „Panie Piotrze, ja dobrze się czuję, praca to moja pasja, więc te dziesięć lat to jeszcze w biznesie pociągnę?”. Potwierdziłem to z głębokim przekonaniem.

Zachęceni sukcesami w ciągu kilku miesięcy wymyśliliśmy kolejne pomysły na dotacje unijne.  Procedury były wtedy pełne papierologii, trzeba było drukować i skanować tony dokumentów. Pojechaliśmy w tym celu wspólnie do jednej ze spółek Grupy Wentworth. W firmie był przedpotopowy skaner o wydajności jednej strony na minutę, więc po kwadransie zaproponowałem, aby kupić nowe wydajne urządzenie. Sir Walter zaakceptował to mówiąc do prezesa: „Dobrze, Szczepan, potem kupcie sobie nowy sprzęt”. Przerobienie i podpisywanie aplikacji zajęło cały dzień. Gdy skończyliśmy, Sir Waler rzekł: „No widzi Pan, Panie Piotrze, daliśmy radę. Szczepan, nie kupuj na razie tej drukarki, ta jest jeszcze całkiem dobra”. Na szczęście na maszynach do produkcji nie było oszczędności, a uzyskane dotacje wymusiły zakupy nowych urządzeń.

Sir Walter nie przywiązywał wagi do jakości rzeczy osobistych, używał np. najtańszego długopisu za 3 zł, najbardziej strategiczne notatki robił w wymiętym zeszycie, a telefon miał ze trzy modele wstecz.  Tym bardziej zdziwiłem się, gdy któregoś razu na Jego ręce zabłysł nowy piękny zegarek. Na moją komplementująca uwagę rzekł: „Rolex. Kupiłem na lotnisku za 50 dolarów, podróbka. Panie Piotrze, nikt nie myśli, że nie jest prawdziwy, bo mnie stać na taki zegarek. A czym się różni od oryginalnego? Wygląda jak prawdziwy, chodzi dobrze. Po co wyrzucać pieniądze? Tylko niech Pan nikomu nie mówi!” I śmiał się z tego jakby wszystkim zrobił psikusa. Oczywiście opowiadał tę historię „w tajemnicy” wszystkim, więc wszyscy śmiali się z tego żartu.

W tym mniej więcej czasie Sir Walter został ojcem.  Ponad siedemdziesięcioletni ojciec o duszy może trzydziestolatka pękał z dumy i wszystkim zaprzyjaźnionym pokazywał w telefonie zdjęcia wspaniałego synka. Czasami trzeba Go było w tym intymnym zapale prezentacyjnym powstrzymywać, bowiem bywało, że miał ochotę dzielić się swą radością ojcowską w trakcie biznesowych spotkań. A to w tym kraju z tradycyjnymi wartościami w tle nie zawsze pomagałoby budować wizerunek statecznego biznesmena.

Kilka lat później stoimy przed siedzibą ŁSSE czekając na osoby, które mają dołączyć do spotkania z zarządem. To już inny, międzynarodowy projekt, wejście Grupy Wentworth we współpracę z japońską firmą Yamada i zrealizowanie wspólnego zakładu produkcyjnego. Sir Walter w eleganckim trenczu w jodełkę, który leży na nim znakomicie, zresztą smukła sylwetka i wysoki wzrost robią swoje. Komplementuję, że świetnie wygląda. Sir Walter uśmiecha się, odpina płaszcz, czyta metkę: „Boss. Już ma ponad 10 lat, podszewka trochę przetarta, ale wystarczy ją wymienić i będzie jak nowy”. Ja na to: „To Pan, Sir Walter, całkiem jak książę Karol”. I tu wyjaśniłem, że właśnie dziennikarze wyłapali, że książę Karol od 30 lat jest fotografowany w tym samym, podobnym zresztą płaszczu. To porównanie bardzo Sir Walterowi przypadło do gustu.”

Sir Walter. Niezwykła osobowość, dla wielu guru biznesu. Wspaniały człowiek.

Podziel się