Powrót smoka

Potoczna wiedza na temat historii starożytnej ogranicza się do faraonów i piramid, mitów greckich i igrzysk w starożytnym Rzymie. Niektórzy jeszcze dodadzą Majów, Inków i Azteków w Ameryce Południowej i Środkowej. Zapominamy, że Europa nie jest i nie była pępkiem świata, a przewodnia rola, jaką spełnialiśmy w stosunku do reszty świata przez sto kilkadziesiąt lat licząc od połowy XIX wieku to epizod w stosunku do znanej historii cywilizacji.

Do tego epizod ten się kończy lub nawet skończył, co nie bardzo trafia do naszej świadomości. Lekcje historii (nota bene za chwilę ich w ogóle nie będzie) marginalnie traktują historię Azji, a przecież w okresie, gdy my odziani w skóry polowaliśmy po puszczach na niedźwiedzia, tam funkcjonowały rozwinięte cywilizacje w Indiach, Kambodży, Chinach.

Nie bardzo jesteśmy świadomi tego, że Chiny, utożsamiane potocznie jeszcze niedawno z biednymi kulisami i „miską ryzu”, wracają na naszych oczach na podium największego mocarstwa świata. Wracają, ponieważ w niedalekiej przeszłości (wiek XVII i XVIII) były bodajże najpotężniejszym państwem na świecie. I europejski epizod bycia w naszym mniemaniu pępkiem świata pokrywa się z epizodem utraty przez Chiny pozycji dominanta w  liczącej pięć tysięcy lat historii tej kultury. O trwałości stereotypów: bodajże przed dwoma laty w jednym z ministerstw musieliśmy udowadniać, że nasz klient kupując maszyny z Chin (taniej o 1/3 niż w Europie), a nie ze Szwajcarii, nie narazi inwestycji na zarzut niskiej innowacyjności projektu, co nam zarzucono analizując projekt („bo chińskie to kiepskiej jakości”). Szesnastowieczny astrolog francuski Nostradamus przepowiedział, że żółta rasa zaleje świat. Dziś chiński smok zalewa produktami „made in china”, co często już oznacza nowoczesność i najwyższą jakość. Ten smok jest potężniejszy niż kiedykolwiek, a smok wawelski to przy nim pchełka. Miejmy nadzieję, że się zaprzyjaźnią.

Podziel się