O tym, jak Ministerstwo Finansów uwiedzie zagranicznych inwestorów

Nie bez przyczyny tytuł powyższy zaczyna się bajkowo. Bo ma być tak: „(…) już w przyszłym roku kompleksowa i szybka obsługa inwestorów stanie się wizytówką naszego kraju. Uruchomiony zostanie tzw. Investor Desk i Interpretacja 590. Będą też korzystne rozwiązania podatkowe dla holdingów i zachęta do inwestycji dla instytucji finansowych”. Pełniejszą informację na ten temat można przeczytać tu:, a artykuł zdobi uwodzicielskie spojrzenie szefa resortu.

I teraz na to nasz oficjalny komunikat: „Finanse dla Firm wyrażają głęboką satysfakcję z inicjatywy Ministerstwa Finansów zmierzającej do ułatwienia życia (i inwestowania) zagranicznym inwestorom. Doradzając wielokrotnie zagranicznym firmom zwłaszcza realizującym projekty w specjalnych strefach ekonomicznych, a także w programie Polska Strefa Inwestycji, mieliśmy problemy z tłumaczeniem meandrów polskiego systemu podatkowego. Inicjatywa MF z pewnością poprawi ten stan rzeczy i inwestorzy zagraniczni ławą ruszą do Polski, tym bardziej, że sygnalizowane pomysły mają dobre marketingowo kryptonimy „Investor Desk” i „Interpretacja 590”, jak również wpisują się w inne atrakcyjne propozycje Polskiego Ładu, cokolwiek miałoby to znaczyć.”

Dalej będzie mniej formalnie. Już dawno uświadomiliśmy sobie, że lobby globalnego kapitału działa ponad granicami państw (których rola niebawem ograniczy się do obszarów etnograficznych) i pod tym względem jesteśmy globalną wioską, w której Polska ma pozycję niezbyt wyróżniającą wśród innych wiosek. Najważniejsze nasze atuty to centralne położenie na mapie Europy, spokój wewnętrzny (póki co, odpukać!) oraz wykwalifikowana i tania siła robocza (wg Eurostatu w 2020 roku jednostkowe koszty pracy w Polsce wyniosły 11 EUR za godzinę, przy średniej unijnej wynoszącej 28,5 EUR). Ten ostatni argument jest bodajże najważniejszy dla inwestorów zagranicznych, tym bardziej, że Chińczycy nie pracują już za „miske ryzu”, bo przesiedli się z rowerów na samochody, za chwilę elektryczne, a już z pewnością nie jeżdżą na co dzień starymi niemieckimi dieslami. Więc… powierza się polskiej sile roboczej misję udziału w tworzeniu nowego ładu łańcuchów dostaw, w którym przewodnią rolę odegrają oczywiście doświadczone w takich grach firmy zagraniczne. Czemu nas to nie dziwi? A o Chińczykach już za chwilę w innym artykule.

Wróćmy do naszej bajki. Rzecz się stała niesłychana, bowiem MF uprawia podatkowo- inwestycyjną samokrytykę: „Forpocztą inwestycyjnego ładu dla firm zagranicznych ma być konkretna i szybka informacja o wszelkich ważnych zawiłościach opodatkowania w Polsce. Resort finansów przyznaje, że obecnie uzyskanie takich informacji to długi i skomplikowany proces, wymagający kilku rodzajów opinii w ramach odrębnych procedur.” (cytat za PB).

Przyznanie się przez MF do „zawiłości opodatkowania w Polsce” to krok w dobrą stronę i szansa na uzdrowienie. Prawidłowa diagnoza to podstawa sukcesu w dalszym leczeniu, więc Ministerstwu chwała. Diabeł jednak będzie tkwił w szczegółach terapii, a te poznamy po skutkach, choćby w publikowanych raportach Doing Business. Przypomnijmy, że „W rankingu Doing Business 2020 Bank Światowy przyznał Polsce 76,4 pkt na 100, co dało 40. lokatę na świecie. Od 2015 roku, kiedy Polska osiągnęła najlepsze miejsce w historii rankingu, czym chwalił się rząd, spadliśmy w zestawieniu o 15. pozycji.” Mamy nadzieję, że opowieści o wsparciu dla zagranicznych inwestorów nie trzeba będzie włożyć między bajki.

Ale… będąc ekspertami od zarządzania uważamy, że MF zabiera się do sprawy, za przeproszeniem, ale od tyłu. Czyż nie prościej byłoby – zamiast tworzyć przewodnik o zawiłościach opodatkowania – po prostu zmienić istniejący system podatkowy i zlikwidować te zawiłości? A tak – wzorem do np. wydanych już objaśnień do interpretacji podatkowych do celów Polskiej Strefy Inwestycji (nota bene nie mających mocy prawnej!) – trzeba będzie wydać… objaśnienia do Investor Desk i Interpretacji 590. Trudno przecież uwierzyć, by urzędnicy MF potrafili napisać coś  w wersji, którą nawet Papuas (z całym szacunkiem dla Papuasów) zrozumie po jednym czytaniu. A problem jest i narasta, czego dowodzi ogłoszenie jednego z banków chcącego zatrudnić polonistę, który proceduralny slang bankowy miałby przekładać na teksty proste i zrozumiałe dla potencjalnego klienta – btw pracownicy MF mieliby znikome szanse w tym castingu.

Wszyscy eksperci i przedsiębiorcy, zarówno krajowi, jak i zagraniczni (tak mili sercu MF), od lat wskazują, że jedną z największych barier we wzroście inwestycji w Polsce jest skomplikowany, zawiły, niejasny, nieprzewidywalny, sprzeczny wewnętrznie, nieprzyjazny dla uczestników system podatkowy. Aby było efektywnie trzeba zmienić podejście – uprościć prawo podatkowe, a wtedy obejdzie się bez przewodnika, a inwestycji przybędzie. Ale czy zrozumieją to pracownicy MF? Co oni wiedzą o trudach prowadzenia biznesu w Polsce? Czy dziwić się, że po ostatnich nowoładowych propozycjach podatkowych wiele firm rozważało przeniesienie biznesu np. do Czech?

I na tym moglibyśmy zakończyć, gdyby nie nurtujące nas pytanie od początku pytanie – a co dla polskich inwestorów? Gdzie Investor Desk w wersji polskiej? O problemach inwestujących polskich przedsiębiorców pisaliśmy wielokrotnie, zacytujmy się „…na porządku dziennym jest splątanie systemu podatkowego, sprzeczność interpretacji podatkowych, niezrozumiały nawet dla profesjonalistów język ustaw i rozporządzeń…” (całość tu:). I dalej: „To właśnie małe i średnie firmy są naszym największym skarbem. I mają potencjał wypracowania połowy PKB. To prawdziwa kopalnia złota, w dodatku bardzo głęboka. I naszym obowiązkiem jest wydobyć całe jej bogactwo.” To słowa premiera …Indii, który podczas niedawnego wystąpienia w parlamencie obiecał, że „wszystkie najpilniejsze reformy będą zmierzały do ułatwień w tym sektorze gospodarki” (całość tu:).

Więc co dla inwestujących polskich przedsiębiorców?

Jak na razie to wiemy, że była otwarta w ramach Polskiego Ładu propozycja, aby polskim przedsiębiorcom powierzyć… misję uzdrowienia polskiej służby zdrowia poprzez „pomysł liniowego naliczania 9 procentowej składki zdrowotnej oraz likwidacji ryczałtowej jej formy”. Nie będziemy się do tego odnosić, bowiem temat jest w grze polityczno-wyborczej, co nie ma nic wspólnego z tzw. polską gospodarczą racją stanu, poczekamy z recenzją do uchwalenia stosownych przepisów. O innych pomysłach marketingowo nośnych, ale o znikomej efektywności dla biznesu (np. opodatkowanie spółek komandytowych, estoński CIT, ulga B+R itd.) już pisaliśmy.

A może nie ma się nad czym „pochylać”, ponieważ – ku zaskoczeniu wszystkich –  w I kwartale wzrost nakładów brutto na inwestycje wyniósł 1,3 proc. rdr. (po trzech z rzędu kwartałach mocnych spadków)?

Oczekujemy propozycji ułatwienia warunków do inwestowania dla polskich firm, zwłaszcza tym z sektora MSP (jakaś obiecanka ułatwień dla dużych się rodzi). Póki co czerwonego dywanu dla inwestorów zagranicznych nie równoważy żadna podobna propozycja dla naszych inwestorskich „MISiów”, a jedyne skojarzenie poprzez kolor to odniesienie do Rzeczpospolitej jako postawu czerwonego sukna (H. Sienkiewicz, Potop), co w dzisiejszym słownictwie oznaczałoby nadmierną uległość lobbystom działającym na rzecz interesów globalnego kapitału. Prosi się o kolejne literackie odniesienie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” (tym razem za Stanisławem Jachowiczem), a to w kontekście niedocenienia i blokowania rozwoju polskich przedsiębiorstw z sektora MSP. I jeszcze raz na czerwono o oczekiwanych, bajkowych ułatwieniach: mamy wariant awaryjny, w którym polskie firmy wcielają się w rolę Czerwonego Kapturka, a MF – no właśnie – czy w tym spektaklu wcieli się tradycyjnie w rolę Złego  Wilka, czy też może Myśliwego?  Choć słowo „Myśliwy” szarakowi przedsiębiorcy nie kojarzy się przyjaźnie – czyli tak źle, i tak niedobrze. Tak czy inaczej, czy MF doceni, odblokuje i ułatwi – okaże się niebawem. I oby nie dało się nowej opowieści włożyć między bajki. Przedwyborcze.

PS: Przy okazji warto zauważyć, że w Nowym Ładzie nie ma żadnej propozycji, która w jakikolwiek sposób miałaby uszczknąć korzyści, jakich doświadczają w Polsce zagraniczni inwestorzy. Widać, że syndrom Nikodema Dyzmy ekscytującego się wizytą „zagranicznego etranżera” trwale wpisał się w służalcze podejście do gości z zagranicy.

Podziel się