Kiedy inwestować? Już!

Polscy przedsiębiorcy charakteryzują się wyjątkową na tle Europy odpornością na przeciwności losu i zaradnością, co nie raz podkreślamy. Nie budzi więc naszego zdziwienia, że na tapecie w wielu firmach pojawia się temat nowych inwestycji (tak, tak!). Otrząsamy się z doznań covidowych, a reperkusje około wojenne (chcielibyśmy powiedzieć: „powojenne”, może już niedługo) inspirują do nowych pomysłów. Świadomość tego, że inwestycje są koniecznością dla utrzymania i rozwoju biznesu, rośnie z dnia na dzień. Wyzwań jest mnóstwo: robotyzacja i przemysł 4.0, zielona energia i wdrażanie OZE, ochrona środowiska, e-commerce i szereg nowych możliwości wobec zmian europejskich i światowych rynków itd. Potwierdzamy – rzeczywiście jest też coraz więcej szans na to, że „Polska będzie wielkim centrum produkcyjnym Europy”.

Od kilku tygodni częściej niż wcześniej kontaktują się z nami firmy, które rozważają realizowanie nowych inwestycji. Padają pytania o możliwości zwiększenia efektywności inwestycji poprzez dotacje i/lub ulgi podatkowe – przy okazji zachęcamy do takich kontaktów, co by nie było Finanse dla Firm od ponad 20 lat wspierają przedsiębiorców w rozwoju biznesu. Chcemy się tu podzielić kilkoma refleksjami z tematyki „inwestycje”.

Zakładamy, że po dołującym roku 2023 nastąpi mocne przyśpieszenie wzrostu gospodarki w Polsce. Dobrze byłoby, aby tej sytuacji odpowiadał już zwiększony potencjał wytwórczy firm, które sukcesu upatrują w strategii rozwoju, a nie jedynie przetrwania. Biorąc pod uwagę – niestety – długi proces planowania, przygotowania i realizacji inwestycji (biurokracja, prądy, wody, gazy, „taki mamy klimat”, siły wyższe…) jest głęboko uzasadnione, aby planowanie inwestycji rozpocząć teraz. Więc tu pochwała dla firm, które ten proces rozpoczynają już.

Podczas spotkań z przedsiębiorcami i szkoleń zawsze zwracamy uwagę na fakt, że proces inwestycyjny jest jak układanie puzzli. W jednym obszarze trzeba zgrać kilka spraw jednocześnie – zakres i harmonogram rzeczowo-finansowy, projektowanie, finansowanie, umowy z dostawcami, realizację… Więc jest co robić.

Dla wielu firm inwestowanie jest też przesłanką do zwiększenia efektywności inwestycji poprzez uzyskanie dotacji unijnej lub inwestycyjnej ulgi podatkowej. I grzechem zaniechania byłoby niesprawdzenie takiej możliwości, zwłaszcza wobec „dobrodziejstw” choćby podatków w wariancie plus, wyższych cen energii itd. itp. A możliwości zwiększenia efektów inwestycji są, może nie dla wszystkich w zasięgu ręki, ale jednak. I o tym też kilka słów.

O dotacjach unijnych, które dla sprytniejszych niż inne firm były zawsze istotnym katalizatorem rozwoju, napisaliśmy przed chwilą cierpki w wyrazie tekst na blogu. Gorzkie dotacyjne żale wylali uczestnicy trwającego właśnie EKG na łamach Pulsu Biznesu pod znamiennym tytułem „Europejskie fundusze spóźnione na starcie”.  Rzecz m.in. w tym, że polityczne przepychanki z Komisją Europejską powodują odraczanie decyzji o uruchomieniu środków. Zbliżamy się do połowy perspektywy finansowej 2021 -2027, a konkursy dla przedsiębiorców są w powijakach biurokracji. Środki z KPO są pod znakiem wciąż pod znakiem zapytania, a przecież inwestycje samorządowe to też okazja do zamówień dla firm.

Biorąc pod uwagę, że samo przygotowanie inwestycji w tym kraju to droga przez mękę, to obawa o niewykorzystanie przyznanych Polsce środków jest co najmniej uzasadniona. Politycy rozmywają odpowiedzialność za ten stan rzeczy oskarżając oczywiście Unię: „Są w Unii Europejskiej kraje i osoby, które źle nam życzą. Rozmowy są trochę nieuczciwe. Jesteśmy inaczej traktowani niż inne kraje.” (PB 24 kwietnia br.).

O tym, że niektóre kraje starej Unii czują się zagrożone z powodu imponującego (mimo wszystko) w wzrostu PKB Polski i prób wybicia się na gospodarkę nie będącą jedynie podwykonawcą zachodnich koncernów, wiadomo nie od dzisiaj. Wielokrotnie nam to się udowadnia, choćby wdrażając system ETS, samobójczy program Fit for 55, który najbardziej uderza w nas, a podchody pod lasy, rolnictwo i atom itd. tylko potwierdzają te niecne zakusy. Jeśli więc jesteśmy świadomi tej wojenki z UE, to na front trzeba skierować najlepszych i znakomicie przygotowanych menedżerów. Czy właśnie tacy są na polu walki? Natomiast pogrywanie z unijnymi wyżeraczami w ten sposób, że raz KPO chcemy, a za chwilę hardo mówimy, że damy sobie radę bez niego, by za chwilę złożyć wniosek, ale o jedną trzecią kwoty należnej, to pewnie tak znakomita strategia, że przeciętny zjadacz chleba za meandrami jej logiki nie nadąża.

Funduszy z UE w pełnym wymiarze potrzebujemy jak kania dżdżu. Spieranie się z KE o kamienie milowe opóźnia dostęp do tych pieniędzy lub je redukuje. Zachód zaciera ręce na ten nasz upór, bo to osłabia w efekcie naszą gospodarkę i niweczy ogromne szanse na próbę wybicia się na gospodarczą niepodległość. A będą się z nami liczyć tylko wtedy, jak będziemy mocni gospodarczo, a nie pyskaci politycznie. Mamy wątpliwość, czy wszyscy tam na górze to rozumieją? Czy nie można mieć wrażenia, że jest gdzieś grupa blokująca zdroworozsądkowe rozwiązanie problemu w imię partykularnych interesów usadowienia tu i ówdzie krewnych i znajomych królika?

Przedsiębiorcy planujący inwestycje oprócz dotacji mogą skorzystać z opcji, które już są. Mamy na myśli możliwość skorzystania z rozwiązania „inwestycje za ulgi podatkowe” czyli z programu Polska Strefa Inwestycji. O sukcesach PSI pisaliśmy już wielokrotnie przywołując konkretne przykłady firm, które zaistniały w programie. Korzyści kryjące się za hasłem „Cała Polska strefą” mimo ogromnego wysiłku zarządów stref ekonomicznych niestety dość powoli przebijają się do świadomości potencjalnych beneficjentów, czyli firm, a szkoda. A jest tych korzyści w porównaniu z dotacjami sporo, o czym piszemy tu.

I żeby nie przekroczyć limitu znaków, który odpowiada wypiciu dobrej kawy, zwróćmy uwagę na zakończenie na jeszcze jedna kwestię, która powinna motywować nas do inwestycji. Zakończenie wojny w Ukrainie będzie dużą szansą na zaistnienie naszych biznesów na tamtejszym rynku, jest całkiem sporo firm, które już budują tam przyczółki. Z drugiej strony też widać, że ukraińskie firmy, szczególnie z obszarów będących pod rosyjską okupacją, lokują w Polsce swoje zakłady. I z pewnością w niektórych obszarach gospodarki w Polsce pojawią się nowe biznesy, które przy walce o dostęp do unijnego tortu będą rozpychać się łokciami. A że są Ukraińcy waleczni i sprytni, co udowadniają w wojnie, to trzeba myśleć o tym, jak konkurować poprzez kooperację w czasie pokoju. I od nas zależy, czy tę szansę wykorzystamy dla obopólnych korzyści. Jednym słowem – inwestować czas zacząć!

Podziel się