Przy okazji naszego dwudziestolecia (pięć lat temu) dziennikarz przeprowadzający z nami wywiad zauważył (a nie był to artykuł sponsorowany), że „Partnerzy biznesowi – jak o nich mówi się w firmie –wracają, kontynuują współpracę, otwierają nowe projekty i rozwijają firmy ponownie z doradztwem Finansów dla Firm, a zjawisko to stało się poniekąd znakiem firmowym FdF.” Przypomniało nam się to zdanie przy porannej kawie i lekturze newsletterów, a dokładniej Pulsu Biznesu, w którym można przeczytać „Jak wejść z biznesem do Wietnamu”. To oczywiście z okazji wizyty premiera Wietnamu w Polsce. Ale po kolei.
Warto wspomnieć, że od lat 60-ych ub. stulecia kuźnią kształcenia wietnamskich przyszłych kadr była m.in. … Polska. W ramach krzewienia internacjonalistycznych idei przez ówczesne władze obu krajów do Polski delegowano na naukę młodzież, która najpierw trafiała do Studium Języka Polskiego w Łodzi. Celem było nauczenie języka polskiego na poziomie umożliwiającym studiowanie na wybranych kierunkach naszych uczelni. Od połowy lat 70-ych naukę polskiego dla kandydatów na studia w Polsce uruchomiono w… Hanoi, o czym można dowiedzieć się z wywiadu z Barbarą Machejko, która pracowała tam w latach 1975-1977 i 1986-1990.
Przez kilkadziesiąt lat wyższe studia w Polsce ukończyło prawdopodobnie kilka tysięcy Wietnamczyków. Dziś wielu z nich zajmuje ważne stanowiska w administracji swojego kraju, wielu działa aktywnie w biznesie. Osoby te miło wspominają swoje studenckie czasy w Polsce, a o swych nauczycielach pamiętają i mówią z najwyższym szacunkiem, czego dowód w przywołanym powyżej artykule.
27 czerwca ub. roku miała miejsce niezwykła uroczystość: w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców UŁ lektorki, które pracowały w Wietnamie w trudnych czasach po zjednoczeniu tego kraju, Panie Elżbieta Sajeńczuk, Barbara Machejko oraz Lucyna Wawrzyńczak, zostały odznaczone Medalem Przyjaźni Wietnamu przez Ambasadora Wietnamu, Pana dr Ha Hoang Hai. Wydarzenie pokazuje, jak mocne i ważne są więzy, które w ramach wieloletniej owocnej współpracy nawiązano. To jest też dobry przykład kultury budowania relacji, jaki obowiązuje jako kanon w wielu krajach azjatyckich – powoli, bez pośpiechu, z wielokrotnym sprawdzaniem się, zbliżaniem i stopniowym budowaniem zaufania. Ale jak już to przejdziemy, to można mieć nadzieję na wieloletnie efekty. Mamy nadzieję, że pracownicy PAIH z subtelności budowania relacji z Wietnamczykami mogą prowadzić szkolenia. I podpowiadamy – jest w Wietnamie spora grupa ważnych osobistości, które mają do Polski wiele sympatii, z pewnością warto to wykorzystać.
Finanse dla Firm mają też własne azjatyckie doświadczenia, ale z firmami z Kraju Kwitnącej Wiśni. Kilkanaście lat temu na jakiejś konferencji organizowanej przez Łódzką SSE zamieniliśmy kilka zdań z prezesem Frigo Logistics, która to spółka rozważała ekspansję w Polsce. A trzeba wiedzieć, że to firma przez duże „F” – spółka wchodzi w skład koncernu Nichirei z Japonii, który zajmuje pierwsze miejsce na rynku japońskim i piąte na świecie wśród firm specjalizujących się w usługach transportowych dla branży spożywczej. Niebawem umówiliśmy się na spotkanie w naszym biurze. Uprzedzono nas, że w spotkaniu wezmą udział prawdziwi Japończycy. I w tym momencie szczęśliwy traf sprawił, że ręce trafił nam artykuł polskiego biznesmena, który opisywał, jak budować relacje z przedstawicielami Kraju Kwitnącej Wiśni.
W dniu spotkania biuro biło w oczy nadzwyczajnym porządkiem, w wazonach cięte kwiaty ułożone były w stylu ikebany, wizytówki czekały na swoją kolej na specjalnie przygotowanej tacce, w zapleczu parzyła się zielona herbata i kawa, na które czekały specjalnie dobrane filiżanki, a to wszystko w aurze wyciszonej spokojnej muzyki. Punktualnie o 10-ej dzwonek przy drzwiach zaanonsował gości i przywitaliśmy panów w czarnych garniturach, białych koszulach i czarnych jedwabnych krawatach (my też wystąpiliśmy odpowiednio formalnie). Po chwili nastąpiła wymiana wizytówek, podawanych oburącz z lekkim ukłonem i przyjmowanych także w ten sposób, z kilkoma miłymi słowami do przekazującego po odczytaniu jej treści, to wszystko oczywiście w kolejności zgodnej z hierarchią gości.
Goście rozglądali się ciekawie (na ścianach mamy kolekcję zdjęć starego Londynu, stare zegary itp.), jeden z panów spytał o toaletę. Tamże mógł podziwiać kolekcję morskich muszli stanowiących dekorację gabinetu dumania. Po powrocie rzekł: „Ma pan ładne biuro”, w tym momencie wiedzieliśmy, że mamy ten deal. Kilka miesięcy później ŁSSE wydała spółce Frigo Logistics zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej w SSE (w czym mieliśmy swój udział), w efekcie czego w Radomsku powstało ogromne centrum logistyczne mrożonej żywności. Spółka rozwija się intensywnie, realizując w Polsce kolejne inwestycje. Niebawem wyjaśnimy, dlaczego na początku tekstu są słowa o powrotach do współpracy 😊
I tu moglibyśmy zakończyć, ale żeby nie było tak poważnie i wobec tego, że nas korci wytknięcie tego i owego tu i ówdzie, to jeszcze kilka słów. A chodzi dwie podstawowe zasady: jak cię widzą, tak cię piszą oraz pierwsze wrażenie się liczy. I to, jak cię postrzegą, może mieć ogromny wpływ na jakość dalszej współpracy. W relacjach z Azjatami (i nie tylko!) obowiązują szczególne zasady dress codu, szczególnie na poziomie spotkań na wysokim szczeblu. Jeśli jest pewne, że goście będą w czarnych lub granatowych garniturach, to nie powinniśmy ubrać się inaczej. Więc czy szary garnitur i niezapięta marynarka na pamiątkowym zdjęciu jest stosowny? (to w kontekście niedawnego Polsko-Wietnamskiego Forum Biznesu).
Obserwuje się wśród osób publicznych częste zjawisko nabywania tężyzny fizycznej od nadmiaru dobrobytu związanego z pełnioną funkcją, co jest np. efektem np. nieodpowiedzialnego korzystania z zasobów sejmowej gastronomii, gdzie oprócz zakąski są także napoje regenerujące. Wskaźnik wzmożonej konsumpcji objawia się wzmocnieniem mięśni karku z tytułu konieczności dźwigania na nim odpowiedzialności za ojczyznę, za czym nie nadążają rozmiary koszul pamiętających jeszcze skromniejsze czasy/apanaże. W tej sytuacji pozostaje nie zapięcie guzika i ratowanie się krawatem ściągającym niedostatek kołnierzyka. No nie, panowie, żony tego nie widzą?
Nie tylko Polacy strzelają dress-codowe gafy. Światowe media niedawna obiegły doniesienia z wizyty ministerki spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock w Syrii. Po drodze zagubili się pewnie dress-codowi doradcy, bowiem na spotkaniu z najważniejszym Syryjczykiem pani minister pojawiła się w białych wymiętych spodniach i takowej bluzce, czyli w stroju co najmniej niestosownym nie tylko w Syrii. W przekazach w regionalnych mediach osoba ministerki została na zdjęciach zamazana, a z niepodania ręki, choć wynika to z kanonów zachowań w niektórych krajach islamskich, media zachodnie zrobiły aferę.
Ciekawe, czy gdyby u nas powstał pomysł na nawiązanie biznesowej współpracy z plemionami w Papui Nowej Gwinei, gdzie formalnym strojem jest li tylko przepaska na biodrach, delegacja naszych urzędników z PAIH dostosowałaby swój strój do miejscowych kanonów? Z pewnością zdjęcia z takiego spotkania obiegły by cały świat. Aż żal, że póki co na to się nie zanosi :)
