Bywało gorzej

W mediach trwa otwarty konkurs na newsy odnoszące się do aktualnej sytuacji gospodarczej naszego kraju. Konkurs cieszy się dużym zainteresowaniem – startują naukowcy, nawet z innych dziedzin niż ekonomiczne, ci ostatni liczący na powołanie do zespołu ekspertów przy (tu wpisz dowolną instytucję lub stację tv), byli i obecni politycy, liczący na zapisanie się w pamięci wyborców i miejsce na liście jedynie słusznej lub w ostateczności opozycji, gdyby nie udało się dogadać z jedynie słuszną,  zawodowi przepisywacze cudzych newsów, liczący na to, że nikt nie zauważy, że już ktoś napisał to, co oni właśnie skopiowali. Wśród uczestników nie zabrakło wróżbity Jackowskiego oraz gromady „przypadkowych” przechodniów reprezentujących tzw. opinię społeczną par excellence. Czy dziwić się, że wobec powyższego uznaliśmy, że również wystartujemy w zawodach? Ale bez obaw, nie zepsujemy nikomu zabawy, bo startujemy poza konkursem, tak dla wprawy.

Cytat z Wacława Jarząbka

Ten nasz start poza konkursem wynika z tego, że trudno nam było bezkrytycznie zaakceptować nieformalne, ale jednak obowiązujące warunki brzegowe uczestnictwa. A są to mianowicie konieczności wykazania, że w gospodarce jest źle, będzie jeszcze gorzej, a winni to nie tylko osobnik żyjący w szalonym przekonaniu, że jest współczesnym carem, tudzież antypolscy spiskowcy w UE (nie negujemy, są tacy!), ale przede wszystkim nasza władza jedyna (łubudubu, łubudubu, niech żyje nam prezes naszego klubu). A ta nie dość, że trzyma się mocno (razem), to będzie trwać, bo przecież opozycji konstruktywnej i wartej głosów to nie dość, że nie widać (no chyba że rankiem przy goleniu w lustrze), a nawet sensownie nie słychać, więc spuśćmy na tzw. opozycję kurtynę milczenia.

A z drugiej strony…

Najwyższy czas przywołać mędrca w osobie Tewje Mleczarza, więc…  „A z drugiej strony” przywołana władza robi wiele, aby ułatwić start w konkursie, ba, sama podpowiada co i rusz przewodnie tematy w zawodach na złe newsy (wyjaśniać nie trzeba, że zła wiadomość się niesie i sprzedaje, a dobra nie, więc nie ma konkursu na dobre opinie o działaniach rządu, no poza jedynie słuszną telewizją). To poniekąd przewrotna metoda na zdobycie popularności, ale może w tym szaleństwie jest metoda? Bo przecież jak chłopaki wyłączyli produkcję nawozów, a przy okazji zatrzymali produkcję CO2 to przecież działali w dobrej wierze – cały świat walczy o ograniczenie emisji, to my zrobiliśmy to w jakże nowatorski sposób. A że wiceminiminister odpowiedzialny za rynki miał w tym czasie wesele z ciągnikiem w tle, co to go miał, ale nie miał, i zza niego nie widział związku między brakiem CO2 a możliwym gwałtownym niedoborem podtrzymującego życie napoju, który stanowi o wyborach jedynie słusznych, a których dokonuje w okresach wyborczych suverenus vulgaris (z forów), to przecież wesele ma się raz w życiu! Ostatecznie mógł być na urlopie, jak choćby iluś urzędników od wody, co to najpierw względem Odry nabierali wody w usta, w potem już było tylko żal, że w ogóle się odezwali, bo dali pretekst do pojechania po całości. Że nie wspomnimy już o sprawiedliwościach dopłat do węgla (tu kluczowy jest algorytm ilości rodzin przy jednym piecu), sprawiedliwym Polskim Ładzie chyba już w wersji 5.0 i innych wspaniałościach dotykających nas – przedsiębiorców – na co dzień.

Lubimy w pakiecie

Przy okazji – wspomniana UE zarzuca naszej jedynie słusznej władzy, że czyni zamach na naszą demokrację, czyli ją ogranicza. Nie możemy się z tym zgodzić żadną miarą! Demokracji u nas jest aż za wiele. Czy wyobrażacie sobie, że na spotkaniu w szkole w Kaliningradzie nagle grupka uczniów rozwija transparent z hasłem „Putin = brak węgla + miska ryżu”? Albo na spotkaniu z jedynie słusznym prezesem przypadkowi nie zwolennicy tegoż prezesa używają słów niegodnych i aluzyjnie historycznych, pomińmy przywołanie dziada, ale gdy pada  z banneru  „Polska w ruinie. Plan wykonany” nie sposób nie zareagować. Teza zawarta w haśle nie jest prawdziwa, plan nie jest jeszcze wykonany, a do ruiny jeszcze trochę. Ale z tego co donoszą, jedynie słuszna władza już nad tym pracuje: jest w planie np. wzrost opłat ZUS od przyszłego roku o całe 17%, co dotknie ok. 2 mln osób prowadzących JDG, więc za chwilę użycie cytowanego banneru może być całkiem uzasadnione. Tu trzeba przyznać, że władza jest konsekwentna: najpierw sprawiedliwie dołożyła przedsiębiorcom składką zdrowotną, a teraz dołoży ZUS+. Lubimy w pakiecie?

Przedsiębiorcy pamiętliwi

Tak naprawdę to żaden news – z tymi prowadzącymi JDG od dawna nikt się nie liczy, co prowadzący zawdzięczają samym sobie. Analiza słupków wyborczych wykazała po wielokroć, że w większości nie rozumieją oni sprawiedliwych i jedynie słusznych haseł wyborczych. Tak więc są oni uznani za wyborców straconych dla jedynie słusznej władzy, co potwierdziło się później zarówno w przywołanym Polskim Ładzie 5.0 (dawniej: Polskim (nie)Ładzie), jak i obecnymi planami sprawiedliwego dociążenia ich ZUS-em. Władza, będąc fanem molochów typu Orlen, KGHM,  itp. nie chce pamiętać, że firmy MŚP w Polsce to aż 99,8% wszystkich przedsiębiorstw, tworzą  50% PKB i zatrudniają 70% pracowników w sektorze przedsiębiorstw. Ciekawe, na ile konsekwentni i pamiętliwi będą przedstawiciele JDG za rok.

Ostatni, który podniósł głos, aby zrobić coś, by móc liczyć w jedynie słusznych wyborach na głosy przedsiębiorców, szybko przestał się liczyć w partyjnych układankach mimo sprawiedliwości w tytule (Sprawiedliwa Polska) i rozstał się z posadą ministra rozwoju, mimo bogatego doświadczenia w ministrowaniu, wcześniej w resorcie nauki, a nawet w sprawiedliwości.

Marzenia jak ptaki

Całkiem niedawno wspominaliśmy, że nie bardzo wiemy, jaki jest plan na gospodarkę, zwłaszcza wobec nadchodzącego kryzysu społeczno-gospodarczo-klimatyczno-energetyczno- (cd. wg fantazji czytelników), ale sądzimy, że nie jest to rzecz, która władzy spędza sen z powiek, sądząc po różnych wypowiedziach jakże dostosowanych do okoliczności i wiary w to, że się uda. No bo dlaczego ma się nie udać? Jak wszyscy udamy, że będzie węgiel (Prezes zapewnił – „węgla będzie przybywać i wszyscy, którzy potrzebują się ogrzać, na pewno go otrzymają”, więc spoko), udamy, że gaz w pełni wypełni Bałtycką Rurę (tł. własne), udamy, że zima jest łagodna mimo (nie daj boże) minus 30 stopni, żywność tanieje, w szkołach będą konkursowe przyjęcia na stanowiska nauczycieli, bo główny fan historii i teraźniejszości (świadomie małymi literami) da takie podwyżki, że informatycy pozazdroszczą, a zrestrukturyzowany resort gospodarki obejmie menedżer typu Mieczysław Wilczek, to dlaczego ma się nie udać? Jeszcze tylko udajmy, że inflacja jest niska, stopy procentowe również, a nastroje przedsiębiorców pędzą do nieba. Pomarzyć… A że „marzenia zawsze zmieniają rzeczywistość, gdy im na to pozwolić” (St. Lem),  to może właśnie tu jest rozwiązanie?

Wróćmy do początkowego konkursu. Co sprytniejsi jego uczestnicy (to kandydaci na przyszłych posłów/polityków) w pytaniu o kondycję gospodarki udzielają wymijającej odpowiedzi typu „bywało lepiej”.  A my jak zawsze przewrotnie przywołajmy sytuację, kiedy bywało gorzej. Cofnijmy się więc do lat 90-ych i świeżo uruchamianego projektu pt. III RP.

Trochę statystyki

Ograniczmy charakterystykę tego okresu do wyrazu liczbowego zjawisk wywoływanych najczęściej przez recenzentów obecnego stanu gospodarki Polski. I tak:

  • inflacja w styczniu 1991 r. wynosiła powyżej 60%, by obecny poziom (16%) osiągnąć dopiero w kwietniu 1997 r.,
  • stopa bezrobocia utrzymywała się przez całe lata 90-te powyżej 10% (w 1994 i 1995 pow. 16%),
  • stopy redyskontowa NBP wynosiły od 60% w 1991 r. do ok. 20% w 2000, cena kredytu była oczywiście znacznie wyższa ze względu na marże bankowe.

No i na koniec podatki. „W ciągu pierwszych czterech lat transformacji gospodarczej zbudowano podwaliny nowego systemu podatkowego. Późniejszy proces ewolucji systemu podatkowego ze względu na brak kompleksowego ujęcia polegał głównie na jego „psuciu”.”

Do 1993 płacono podatek obrotowy, jego stawka wynosiła 20 proc. od ceny sprzedaży dóbr materialnych i 5 proc. od ceny sprzedaży usług. Był on naliczany i płacony tylko od dóbr i usług konsumpcyjnych, zaś dobra i usługi produkcyjne były z niego zwolnione (!). Stawka wprowadzonego w miejsce podatku obrotowego w 1993 roku podatku VAT wynosiła 23%. Stawka CIT wynosiła w latach 1995 – 2000 odpowiednio 40% i 30%. Stawka PIT była też znacznie wyższa niż obecnie, np. w 1995 roku było to od 21 % (przy dochodach do 12.400 zł) do 45% przy przekroczeniu kwoty 24.800 zł.

Balcerowicz musi… musiał?

Początek tego okresu kojarzony z efektami tzw. reform Balcerowicza w pamięci wielu Polaków zapisał się jako okres gwałtownego zubożenia (w 1993 r. aż 46% gospodarstw domowych znalazło się poniżej granicy minimum socjalnego). Krytycy transformacji przywołują, że brak okresu dostosowawczego dla polskiej gospodarki i inne popełnione błędy (m.in. restrykcyjna polityka pieniężna i otwarcie gospodarki na konkurencję zagraniczną) skutkowały dziesięcioletnim okresem opóźnienia rozwoju kraju, o czym szerzej przy innej okazji.

A mimo tego już od 1992 roku PKB był dodatni, osiągając od 2,0% w 1992 przez 7,1% w 1997 r. do 4,3% w 2000 r. Warto dodać, że „w okresie od 1989 do 2018 roku PKB Polski wzrósł o 826,96% i był to najlepszy wynik w Europie. Polski dochód narodowy w 1990 roku wynosił 65,978 mld dolarów, a do 2017 roku wzrósł do kwoty 524,5 mld dolarów.” (za Wikipedią).
W 1995 roku działało już 2,5 mln zakładów osób fizycznych, 360 tys. spółek cywilnych i 160 tys. spółek prawa handlowego. Gospodarka zawdzięczała wzrost sektorowi prywatnemu, a wskaźnik inwestycji w latach 1996 – 2000 sięgał nawet 20 – 24%, za sprawą głównie inwestycji prywatnych. Obecnie o takim poziomie można pomarzyć, od 2015 roku jest systematyczny spadek tychże inwestycji (16,6% za 2021 r.).

Wilczku wróć

Nasuwa się pytanie jak to się stało, że w latach 90-ych, mimo mało komfortowych okoliczności prowadzenia biznesu (inaczej mówiąc  „bywało gorzej”), przedsiębiorcy prywatni zapewnili tak imponujący wzrost polskiej gospodarce. W rozmowach, które przez ponad 20 lat działalności prowadzimy z osobami, które w tamtej epoce zaczynały przygodę z biznesem, przewijają się następujące kwestie, wyjaśniające ten fenomen: zachłyśnięcie się wolnością i brakiem zakazów (tu przywołajmy ustawę Wilczka); poczucie nieograniczonych możliwości i przekonanie, że nie może się nie udać; wyzwolenie polotu i zaradności; ogromny zapał, zaangażowanie i pracowitość „nie licząc godzin i lat”; wysoka efektywność działania (gospodarka wolnorynkowa) wobec poprzedniej epoki gospodarki wiecznych niedoborów; zaufanie (oczywiście ograniczone, żeby nie było…) do państwa i jego instytucji.

Patrz Kościuszko…

Wracając do teraźniejszości stawiamy pytanie: czy jest szansa, aby wywołać u przedsiębiorców podobny zapał i entuzjazm, bo przecież „mieczów ci u nas dostatek”? Co zrobić, aby wybić się na gospodarczą niepodległość? Obecna władza, mimo tylu historyków w rządzie, wypiera z pamięci, że to właśnie sektor prywatny zapewnił wzrost gospodarczy kraju nie tylko w pierwszej dekadzie po przejęciu władzy w 1989 roku.

A przecież „… macie wszystko do zwycięstw, odważcie się tylko zwyciężyć.” Czas na przywołanie autora cytatu jedyny.

I w ten sposób płynnie przechodzimy do zapowiedzi kolejnego odcinka pod wieloznacznym tytułem „Będzie lepiej?”

PS. No nie możemy się powstrzymać, aby nie przywołać dzisiejszego wydania DGP: „Czy można zrezygnować z estońskiego CIT przed upływem czterech lat? Tak – uważa dyrektor KIS. Nie – stwierdził wiceminister finansów Piotr Patkowski w odpowiedzi na interpelację nr 35017. Oba pisma dzieli zaledwie miesiąc od ich wydania.” Dedykujemy to fanom estońskiego wynalazku i życzymy spokojnych snów oraz poczucia bezpieczeństwa w silnych objęciach polskiego sytemu podatkowego. Przez całe cztery lata. Dobranoc.

Podziel się