Gdyby inaczej zakręcono kołem historii, to dzisiaj mielibyśmy dzień wolny od pracy obchodząc Narodowe Święto Odrodzenia Polski. Święto od 30 lat wypierane z narodowej pamięci w imię narracji o Polsce, która narodziła się jak Afrodyta z piany historii w 1989 roku, no bo wcześniej panował w Lechistanie okres komunistycznej czarnej smuty spowitej jeszcze mgłą: „Etos pracy w czasach PRL bardzo ucierpiał. Kiedy rozpoczynał się nowy etap rozwoju naszej ojczyzny, u progu lat 90. wszyscy byliśmy trochę jak we mgle” Że mówiący te słowa pojęcia o gospodarce nie ma, to zdążył to udowodnić, no ale że przy okazji jest historykiem z wykształcenia… Zakłamywanie historii PRL-u obserwujemy w wykonaniu każdej władzy (no może bez lewicy), a w ostatnich latach zjawisko to przybiera na sile. Choć czasami zdarzają się wyjątki od zapomnienia (się), jak np. w wykonaniu prezesa, gdy mówił o CPK (czy PCK?): „Nawet w PRL-u nie było tak wielkich inwestycji ” Czy nie da się tu wyczuć pewnej tęsknoty za epoką PRL-u?
I nie sposób nie zgodzić się z tym poglądem, czego świadectwo może przywołać ponad 50 procent obecnych Polaków, którzy w tymże PRL-u urodzili się, rośli (w siłę), nawet w miarę dostatnio, ciułając na swoje socjalistyczne M2 – 5, wczasy w Bułgarii i talon na „malucha”. Aby jednak to uświadomić młodzieży, która PRL-u nie zaznała, a zna go jedynie z przekazów protoplastów, to zacznijmy od początku.
II wojna światowa przyniosła Polsce największe ze wszystkich krajów Europy straty zarówno biologiczne, jak materialne. Polska na każdy tysiąc mieszkańców straciła 220 osób. Dla porównania straty te w innych krajach wyniosły: USA – 2,9, Belgia – 7, Wielka Brytania – 8, Francja – 15, Holandia – 22, ZSRR – 116. W pierwszym spisie ludności zliczono 22 mln Polaków. Straty majątku narodowego to 38% stanu sprzed 1939 roku, oszacowane na ok. 700 mld USD (2004 r.). 2/5 dóbr kulturalnych Polski zostało całkowicie zniszczonych. Pod naciskiem mocarstw Polska musiała również odstąpić Związkowi Radzieckiemu 48% swojego terytorium, tracąc na wschodzie około 178 000 km²[1]. Nie rozwijamy wątku, bo nie to jest celem artykułu, ale trzeba podkreślić, że jako jedyne państwo nie otrzymaliśmy reparacji wojennych od Niemiec, jak również – mimo takiej propozycji – nie zostaliśmy objęci planem Marshalla, czyli amerykańskim programem odbudowy gospodarki Europy. Dodajmy jeszcze ponad dwudziestoprocentowy analfabetyzm. Taki był bilans otwarcia PRL.
A jednak mimo tego wszystkiego rękami Polek i Polaków, w ogromnym trudzie, dzięki niezwykłej pracowitości i kreatywności rodaków, udało się wprowadzić Polskę do ligi krajów rozwijających się, nota bene ku zaskoczeniu obserwatorów z lewa i prawa. Zacytujmy ekspertów:
- „Realny socjalizm świetnie sobie radził przez pierwsze 15 lat istnienia. Do 1960 r. Polska rozwijała się równie szybko jak np. Hiszpania. (…) PRL miał jednak jedną wielką zaletę: otworzył na oścież polskie społeczeństwo, zlikwidował przywileje klasowe, wyedukował, uprzemysłowił i unowocześnił społeczeństwo. Dla przykładu, już w 1960 r. na wyższych uczelniach studiowało 7% Polaków, prawie tyle samo, ile w kilkakrotnie bogatszej Francji. PRL również oderwał od archaicznego rolnictwa prawie 30% społeczeństwa i przeniósł do przemysłu (…). Krótko mówiąc, PRL stworzył otwarte, egalitarne społeczeństwo, które stało się fundamentem polskiego bezprecedensowego sukcesu po 1989 r.” (dr Marek Piątkowski „Europejski lider wzrostu”);
- „Największym osiągnięciem komunizmu był bezprecedensowy wzrost mobilności społecznej, dzięki której miliony chłopów i robotników zdołały wyrwać się z nędzy i osiągnąć awans społeczny i ekonomiczny” (jw.);
- „W sumie w latach 70. wybudowano łącznie 557 zakładów produkcyjnych, w tym: 71 fabryk domów, 10 fabryk mebli, 16 fabryk odzieżowych, 18 zakładów mięsnych, 14 chłodni, 7 fabryk samochodów (bądź ich części), 5 cementowni, 5 kopalni węgla kamiennego, 8 elektrowni, 8 elektrociepłowni, 7 hut żelaza i metali nieżelaznych. To nie wszystkie osiągnięcia tamtego okresu, ponadto bowiem zelektryfikowano 2 tys. km linii kolejowych, a 10 tys. km dróg uzyskało twardą nawierzchnię. Zbudowano prawie w całości polską energetykę, w tym linie przesyłowe energii elektrycznej. Rolnicy zostali objęci ubezpieczeniem społecznym, co otworzyło im drogę do bezpłatnej opieki lekarskiej. Do użytku oddano 2 mln mieszkań. Stworzono 3 mln miejsc pracy, w tym 800 tys. w przemyśle” (prof. Paweł Bożyk, „Apokalipsa według Pawła. Jak zniszczono nasz kraj”);
- „…kultura nie był zarezerwowana tylko dla elit: PRL hojnie subsydiował teatry opery, muzea i inne przybytki kultury, dzięki czemu masy miały do nich znacznie łatwiejszy dostęp niż w innych krajach komunistycznych, a nawet zachodnich. W roku 1990 w wydarzeniach kulturalnych uczestniczyło więcej Polaków (na koncerty chodziła ich prawie jedna trzecia) niż w 2009 roku (zaledwie 17%)
(dr Marcin Piątkowski, jw.);
- „Komunizm przyczynił się też do emancypacji kobiet, rozwoju kultury i sportu. Równouprawnieniu kobiet służyło subsydiowanie opieki nad dziećmi, długie urlopy macierzyńskie i darmowa opieka zdrowotna” (jw.).
Zakrawa wręcz na cud, że przy przywołanym bilansie otwarcia udało się to zrobić. Istotę cudu wyjaśnia inny wybitny ekspert, prof. Andrzej Karpiński, do którego książki „Prawda i kłamstwa o przemyśle” z pewnością jeszcze wrócimy, a którego tu cytujemy: „Można mieć też uzasadnione wątpliwości, czy w warunkach ogromnych zniszczeń po II wojnie światowej oraz blokady dostępu do kapitału zagranicznego mogło to być w ogóle osiągnięte bez przemian o charakterze socjalistycznym. Pozwoliły one bowiem na kontrolę podziału dochodu narodowego i pozyskanie w ten sposób środków na inwestycje w przemyśle. Oparcie tego uprzemysłowienia na wewnętrznych zasobach kraju bez wykorzystania kapitału zagranicznego aż do 1973 roku stanowiło specyfikę polskiego uprzemysłowienia.”
W bilanse zamknięcia PRL-u w 1988 roku działało 6549 zakładów. Innym razem przybliżymy czytelnikom wyjaśnienie, kto i dlaczego przyczynił się do ich zamknięcia/sprzedania/sprywatyzowania/ w ostatnich trzydziestu latach, w tempie najwyższym w Europie i w sposób urągający polskiej racji stanu w ramach różnych epokowych planów, których autorstwo przypisali sobie wzywani z mównicy sejmowej do odejścia ekonomiści, a które stanowiły „propozycje nie do odrzucenia” zaoferowane nam przez ponadnarodowe elity finansowe.
I jeszcze kilka wybiórczych przykładów wywołanych z naszych doświadczeń biznesowych, a także doznań osobistych:
- etos pracy ograniczał się do miejsca i czasu pracy, a granica między życiem zawodowym i prywatnym była mocno zaznaczona,
- praca nauczyciela, lekarza była doceniana i miała zapewniony wysoki prestiż budowany przez państwo,
- w wielu branżach przemysłowych produkowaliśmy produkty gotowe, które były konkurencyjne na świecie, na które składały się podzespoły/komponenty również produkowane w kraju, co dawało nam znacznie wyższą marżę, wykorzystywano również polską myśl techniczną, która w pewnym okresie była konkurencyjna w stosunku do zdecydowanie wyżej rozwiniętych krajów (przemysł elektrotechniczny, maszynowy, rowerowy, cementownie, huty szkła, instalacje cukrownicze, przemysł stoczniowy, produkcja precyzyjna…),
- w szkołach gabinety lekarskie a nawet stomatologiczne były normalnością,
- szkolnictwo zawodowe stało na bardzo wysokim poziomie i było oczywiście subsydiowane przez rząd,
- mieszkań budowano więcej i większych niż obecnie, rekord z 1978 roku 283,6 tys. nie ma szans na pobicie, kredytów hipotecznych jako instrumentów zagrażających życiu i zdrowiu psychicznemu bogu dzięki nie było, a patologii deweloperskich (M = 12 m²) nie znano,
- nawet kościołów w Polsce powojennej wybudowano więcej za PRL-u, najwięcej w epoce Jaruzelskiego,
- w wielu zakładach pracy działały nisko płatne lub bezpłatne żłobki, przedszkola, stołówki pracownicze,
- banki działały w zasadzie non profit, a depozyty były uczciwie oprocentowane, nie było lichwiarskich firm pożyczkowych,
- znakomicie działał Fundusz Wczasów Pracowniczych, gwarantując wszystkim pracownikom urlop w zakładowych ośrodku nad morzem czy w górach za symboliczną opłatą, aktywizując przy okazji te tereny biznesowo,
- służba zdrowia była rzeczywiście bezpłatną służbą zdrowia z akcentem na „służbą”, a nie obszarem biznesowej lekarskiej prywaty skrzyżowanej z farmaceutyczną pazernością,
- wskaźniki demograficzne nie do pobicia, z 22 mln w 1945 roku doszliśmy do prawie 40 mln w 1989 mimo braku 500+ (dziś w efekcie inflacji już tylko 445+ zł, a i odtwórczość demograficzna poniżej oczekiwań).
A na koniec to, co boli nas najbardziej, a co godne jest pytania o to, dlaczego władza nie lubi dzieci i młodzieży – wakacyjny wypoczynek dzieci i młodzieży. Mamy kolejne wakacje, w czasie których większość dzieci siedzi w domu, a w najlepszym przypadku jedzie do babci na wieś, bo czemuś to zapracowanych rodziców nie stać na opłacenie wyjazdów organizowanych na komercyjnych warunkach. Jak było za PRL-u?
„Ledwo co zakończyła się okrutna wojna. Kraj był potwornie zniszczony. Trwała wędrówka ludów na Ziemie Odzyskane. Kto miał wtedy głowę do zajmowania się wypoczynkiem dzieci? A jednak już w latach 1946-1947 na różne formy kolonii i obozów wysłano ponad 700 tys. dzieci. Opłaty za trzytygodniowe turnusy były symboliczne. Nie przekraczały możliwości finansowych przeciętnej rodziny. Rekord w PRL to rok 1975, gdy z kolonii skorzystało 7,6 mln dzieci.” Nawet w trudnych latach 80. władza znajdowała środki na dopłaty do kolonii, obozów sportowych, harcerskich, żeglarskich… Każde dziecko bez względu na materialną sytuację rodzinną mogło skorzystać z trzytygodniowego wyjazdu (te trzy tygodnie to był standard). Zdarzało się, że przy pewnej obrotności wyjechać można było nawet dwa razy, co nie było niczym niezwykłym. Jak to wygląda teraz, wiemy – nawet połowa milusińskich nie wie, co to prawdziwe wakacje. Patologie dzieciaków pozostawionych samym sobie w blokowiskach, ich głupie z nudy pomysły, brak opieki… szkoda słów.
Więc co PRL-u, świętujemy?
[1] Dla sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że rekompensatą za utracone tereny wschodnie, zacofane, peryferyjne i słabo rozwinięte dostaliśmy bogatsze i lepiej rozwinięte ziemie zachodnie w ilości 110 tys. km².