Poznaj człowieka po kryzysie

Kilka miesięcy temu pracowaliśmy intensywnie nad zleceniem dla bardzo prestiżowego klienta. Wykonanie niektórych czynności technicznych powierzono praktykantce, świeżej absolwentce ekonomii. Okazało się, że zleceniodawca w ostatniej chwili zmienił pewne parametry projektu, co spowodowało – wobec w ogóle napiętego terminu realizacji zlecenia – konieczność zarządzenia „all hands on deck”, co w wolnym tłumaczeniu miało formę „Proszę państwa, nie wychodzimy, dopóki nie skończymy”.

Wydawało się, że wszyscy zrozumieli, że mamy sztorm i tylko wspólna praca pozwoli dopłynąć do portu na czas i żwawo wzięliśmy się do wiosłowania, znaczy do pracy. Około 17 nasza praktykantka spakowała torebkę i zaczęła zmierzać do wyjścia, więc padło pytanie, czy skończyła już swoją pracę. Odparła, że nie, ale dokończy jutro, a zostać nie może, bo idzie na basen. Należy dodać, że w Finanse dla Firm pracuje się w zasadzie do godziny 17. Pani poszła pływać, a my sztormowaliśmy jeszcze parę godzin, dzieląc między siebie czynności, które miała wykonać nasza koleżanka. Późnym wieczorem udało się szczęśliwie dopłynąć do przystani. Byliśmy szczęśliwi, wspólne przeżywanie sztormów łączy, a pod koniec tygodnia skończyliśmy wcześniej pracę i poszliśmy na lody. Wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć i że sprawdziliśmy się w kryzysowej sytuacji. Ta cała opowieść ma morał taki – umiejętność pracy w zespole jest nie mniej ważna, jak praca indywidualna. A co z tą panią? Nie chciała z nami dalej pływać.

Podziel się