Naukowcy – do firm!

O kiepskiej współpracy między nauką a biznesem w naszym kraju powiedziano już sporo, a wątek ten wrócił z całą mocą w podsumowaniach programów unijnych 2007-2013, z których mogły korzystać tak ośrodki naukowe, jak i przedsiębiorcy. Problem głównie był taki, że w praktyce bardzo niewiele było projektów polegających na wdrożeniu przez przedsiębiorców tego, co wymyślili nasi naukowcy. Firmy chętniej korzystały z technologii rodem z zagranicy lub z pomysłowości własnej, niż ze wsparcia naukowców i współpracy z nimi.

Organizatorzy programów unijnych w latach 2014-2020 chcą to zmienić i już teraz nie pozostawiają złudzeń, że kluczem do otrzymania dotacji dla nauki będzie wynalezienie czegoś, co da się wdrożyć w praktyce (skomercjalizować – sprzedać na rynku). Natomiast firma otrzyma dotację na taki projekt, którego istotą będą wyniki prac badawczo-rozwojowych przekute na nowe produkty, usługi, technologie. Decydenci od organizacji nowych programów słusznie uważają, że trzeba stawiać na innowacje będące wynikiem współpracy nauki i biznesu. Tylko jak do tego przekonać obie strony? Trzeba dużych zmian systemowych i mentalnych. Na przykład dziś wynalazek naukowca jest własnością… jednostki naukowej, która praktycznie ograbia wynalazcę z dorobku jego szarych komórek. Na szczęście jest pomysł na zmianę tego stanu rzeczy, co powinno zainteresować naukowców do szukania innowacyjnych firm chętnych do współpracy.

Na zakończenie cytat słynnego francuskiego fizyka, laureata Nagrody Nobla, Georges’a Charpaka, który powiedział: „Dowiedziałem się, że Polacy przeznaczają 0,12% swego dochodu narodowego na badania naukowe i pomyślałem sobie, że musicie być chyba niespełna rozumu. (…) Wasze 0,12 % to dywersja przeciw Polsce i jej talentom. To zbrodnia”. Ciekawe, czy nasi główni decydenci znają tę opinię?

Podziel się